Ponieważ część mojej opowieści pochłonęła awaria to wspomnę tylko, że dostałam do indeksacji zgony 1914-1928 rok z parafii Lachowo gdzie żyła moja prababka Stanisława Mielnicka - ta, która rodziła dzieci jako niezamężna. Dodatkowo dostałam namiary na człowieka, który opisał historię wsi gdzie żyła moja prababka, zadzwoniłam, rozmawiałam, ale dla mnie to za mało było.
W sobotę więc migiem pojechaliśmy na Mazury do Pisza i tam spotkałam się z Panem Janem Mocarskim i Panią Aliną Gromadzką ze Szczubełków. Pani Alina była przyjaciółką mojej babci i znała oczywiście moją prababkę. Opowieści o dawnych czasach trwały ze dwie godziny i dowiedziałam się wielu rzeczy. Pani Alina podała mi nazwę miejscowości, z której pochodził niejaki Józef Samul - mąż najstarszej córki mojej prababki - Bronisławy Mielnickiej Samul. Dzięki tej wskazówce już odnalazłam akt urodzenia Józefa z 1910 roku! Kobieta wie także kto był ojcem panieńskiego syna tejże Bronisławy Mielnickiej - syna Jurka urodziła ona już w 1931 roku. Dowiedziałam się jak zginęła Bronisława Samul w czasie wojny. Co do mojej prababki to podano mi informację u kogo mieszkała, w jakim gospoarstwie i czym się zajmowała w tamtych czasach. Pani Alina stwierdziła, że moja prababka nigdy nie mówiła kto jest ojcem jej dzieci bo to była jej tajemnica - niestety pokolenie pani Aliny wiedzieć tego nie może, wiedzieli zapewne rodzice i minimum 10 lat starsi od niej ludzie. Pan Jan Mocarski będzie jeszcze takowych dopytywał bo podobno żyją.
Wczoraj czytałam cały dzień książkę napisaną przez Pana Jana Mocarskiego. Znalazłam w niej zdjęcia moich pradziadków ze strony matki. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o życiu tamtych ludzi i o zaludnieniu wsi Filipki Małe w 1907 roku. Pan Jan opisał całą drogę Kurpiów, którzy tam przybyli i zakupili ziemię od Żyda. Dowiedziałam się jak żyli z Prusakami, których mieli za rzeczką Wincentą (Wincenta była zawsze granicą Prus i Polski). Dowiedziałam się, że moja rodzina przejęła po wojnie gospodarstwo po wysiedlonych Niemcach - Gruzy nr 1, a jego właścicielką była wcześniej Ida Donder. Tak naprawdę to ludność cywilna żyła ze sobą zgodnie i harmonijnie i nawet w czasie wojny Prusacy w większości byli dobrze nastawieni do Polaków i nie niszczyli swoich dawnych przyjaźni, a nawet wspomagali się wzajemnie.
Pokazałam Pani Alinie zdjęcia z młodości mojej matki - ona jest panieńską córką mojej babki- Pani Alina skomentowała, że moja matka jest istna Sztejna, jest identyczna jak siostra jej ojca. Powiedziała mi też, że babka Katarzyna Sztejna bardzo chciała aby jej syn ożenił się z moją babką, ale syn nie chciał bo co rusz przebierał w innych dziewuchach.
Oj opowiadać bym mogła i mogła, tylko kto to pojmie wszystko oprócz mnie.
Dzięki książce potwierdziłam, że moja 2x prababka Antonina zginęła w Powstaniu Warszawskim. Dowiedziałam się też, że już w 1906 roku żył w Filipkach Małych niejaki Zygmunt Mielnicki, który w latach 1906-1907 sprzedawał liczne zabudowania nowym przybyszom z Kurpiów. Kim jest dla mnie ten Zygmunt Mielnicki? Ot nowa zagadka i dziś będę dzwoniła do autora książki aby mi odpowiedział na kilka pytań.
Świat jest mały - jak pisaliśmy wcześniej - ojciec autora książki, Marcel Mocarski w czasie I Wojny Światowej służył w I Pułku Ułanów Krechowieckich pod dowództwem Bolesława Mościckiego, a mój krewny (kuzyn dziadka Balmasa) Szczepan Balmas ur. 1899 rok. także służył w tym pułku i był plutonowym, budował też osadę Krechowiecką na Wołyniu, a potem przeszedł cały szlak z Andersem i służył razem z niedźwiadkiem Wojtkiem, który pomagał w jego jednostce nosić skrzynki z amunicją.
Ot takie historie, dzięki temu wyjazdowi mam jeszcze więcej zapału do tego, aby to wszystko porządnie spisać i wydać jakąś rodzinną broszurę.
A tu Szczepan Balmas w 1921 roku. To jest taki rasowy Balmas płci męskiej - oni wszyscy są wysocy, mają czarne włosy, brązowe oczy i ciemną karnację. A wysocy bo tak od 188 w górę.