Jestem na tropie od kilku dni i ślęczę nad dwiema różnymi liniami rodziny, jedna ze strony mojej mamy, a druga ze strony M. tak na zmianę wskakuję sobie w różne rejony jak już mi się wydaje, że utknęłam w papierzyskach
.
Dziś rodzina mojej mamy.
Powoli odkrywam różne ciekawostki, a babka Nina mieszkająca w Orzyszu, lat 93 przekazuje co rusz nowe wskazówki. Znalazłam kilka starych aktów urodzeń, palcem po mapie jeżdżę typując parafie między którymi mogli się przemieszczać przodkowie, bo jest ich tak niewielu, że załamać się można, chwilami wygląda to tak, jakby z kosmosu wpadali do jednej miejscowości, a po paru latach ich potomkowie są już kilkadziesiąt kilometrów dalej............
Rodzina Dolnerów była ogromną zagadką, a teraz jest zagadką bo mam w końcu jakąś minimalną wiedzę i wyobrażenie na ich temat. Kiedyś typowałam ich przodków w ciemno, wynajdując studentów medycyny w Wilnie w XIX wieku na podstawie jedynie przekazów rodzinnych, a teraz mam dowód na to, że w tej linii byli lekarze i jacyś zamożni ludzie. Znalazłam też kiedyś nagrobek Dolnerów w Australii bo wujek powiedział mi, że jedna z córek tam wyemigrowała, ale też były to tylko słowa, a dziś mam zdjęcia krewnych z Australii
.
Mój tajemniczy Rudolf Dolner urodził się w 1881 roku w Reni, a zmarł w 1973 roku w Warszawie. Był podobno Austriakiem choć historia Renii leżacego na pograniczu Ukrainy, Mołdawii i Rumunii nie informuje, aby miasteczko należało kiedykolwiek do Austro-Węgier. Jego żoną została niejaka Tatiana Szypniewska pochowana w Orzyszu i udało mi się wczoraj znaleźć jej akt urodzenia, dzięki babci Ninie, która potwierdziła, że jej matka urodziła się między Chełmem, a Krasnymstawem. Obszar niby duży, ale miejscowość Łany przynależała do parafii Krasnystaw i jest!!! Nie mam pojęcia jakim cudem tych dwoje się spotkało i gdzie, ale Tatiana i Rudolf mieli trójkę dzieci i zawsze zastanawiałam się dlaczego tylko trójkę i dlaczego są tak duże odstępy czasu między urodzeniami - 1910, 1915 i 1925 żyjąca Nina. Okazało się, że dzieci umierały gdyż chorowały na hemofilię, wniosek z tego, że Tatiana była nosicielką tego paskudnego genu i jej synowie rodzili się chorzy. Przeżył Władysław urodzony w 1915, Maria urodzona w 1910 i żyjąca Johanna nazywana Niną - podobno Niemcy zmienili jej imię w czasie wojny kiedy była w obozie. Dzieci Rudolfa i Niny rodziły się w Brześciu Litewskim, mieszkali przy pięknej ulicy Szossiejnaja, na rewersie jednego ze zdjęć widnieje informacja, że zdjęcie zrobiono dziecku przy tej ulicy w domu 'lekarza od zębów', do tej pory nikt tego nie odczytał i się nad tym nie zastanawiał, napis cyrylicą. Uparcie szukałam potwierdzenia, że Szossiejnaja to ulica w Brześciu i udało się.
Ul. Szossiejnaja w 1903 roku
A tu zdjęcie z rodzinnego albumu wykonane w 1930 roku: Tatiana, Rudolf, malutka Johanna Nina, a z tyłu o 15 lat od niej starsza siostra, Maria.
Zdjęcie małej Marysi, rok 1911.
Najciekawszym zdjęciem jednak, okazuje się być fotografia chrzestnego syna Dolnerów, wspomnianego tu Władysława. Na rewersie jest napisane, że ów pan to chrzestny Władzia niejaki baron von Knorring. Usiłuję się dowiedzieć czegokolwiek o tym żołnierzu, jego mundurze itp.
Wyzwanie na najbliższe tygodnie, miesiące albo i więcej - odnaleźć akt ślubu Tatiany i Rudolfa, szukam po omacku choć mam więcej informacji, ale nie chcę nikogo zanudzać. Kuzynka obiecała mi, że dziś znowu będzie rozmawiała z babcią i się o to wypyta, a nuż starsza pani coś sobie przypomni. No i najważniejsze, muszę sama spotkać się z Niną, zwyczajnie muszę, szczególnie, że ona jest zdumiona pozytywnie moim zainteresowaniem.