Zuziu, miło mi Cię widzieć u siebie, bo troszkę mi Was brakuje. Bardzo się cieszę, że niedługo może z Piesową pójdę na krótki wprawdzie, ale też fajny spacerek. Tym razem już tylko na smyczy....
W sumie, to już byliśmy na pierwszym spacerku, tylko po wsi, ale jednak. Piesowa była maksymalnie podekscytowana.
Iwonko, a możesz pokazać co to za chustko - opaska? Mi też spada, ale jak za luźno zawiążę. U mnie też wkoło zarasta. Nie wyrabiam z pieleniem. Nie bardzo mogę sobie pozwolić na brak codziennego pielenia, bo inaczej takie zaległości się zrobią, że kręgosłup na bank wysiądzie. Dużo mam pracy, bo jeszcze nigdzie nie ma ścisku, więc chwasty rosną. Muszę każdego dnia po kawałku. I nigdy nie uda mi się opielić coś w dzień czy dwa i mieć wszystko ładne. Nierealne. Już teraz nawet do tego nie dążę. Powoli, spokojnie, po kawałku. Zawsze ktoś gdzieś zobaczy syf na jakiejś rabatce, jeśli zechce.
O, ten chwast mi daje popalić w zielniku. Dziś po deszczu wzięłam za łopatę i próbowałam wykopać z korzeniami to dziadostwo. Ale czy się udało?
I ślimaki mi dają popalić. Ale ich wyłazi po deszczu. Rozpijam ich piwem, w którym się topią. Nie ma wyjścia. To już jest inwazja na skalę światową, bo winniczków było tyle, a teraz malutko, za to te śliniki nadrabiają i wcinają wsio po kolei.
Może by jednak wszędzie piołun powysadzać na rabaty?
Kurde, byłam tak zmęczona, że zasnęłam i dopiero wstałam. Co będę robić w nocy?