Asiu staram się jak mogę i ile sił starczy (na ile brzuch pozwoli, bo urósł - jem mniej, więcej się ruszam, a on sobie nic z tego nie robi
)
Żanetko ogród to było marzenie przez długie lata, kiedy do dyspozycji miałam tylko wynajęte M pół
teraz wreszcie spełniam marzenie i choć czasem klnę jak szewc, to jednak dostarcza mi wiele radości
Ewciu z tymi kompozycjami to tak nie do końca, tez latam i przesadzam, ale z czasem lepiej mi idzie postrzeganie roślin jako bryły, jak na geometrii
Raz się uda, a innym razem dwója
Danusiu dzięki za słowa
fajnie, że można na tym forum jeszcze kogoś zainspirować
bo do tej pory to ja miałam wrażenie, że wszyscy wszystko już mają wymyślone
Miłeczko pachnie korą i lasem - w końcu za płotem prawdziwy las
choć nie iglasty, więc pachnie inaczej. Myślę, że paprociom wreszcie dogodziłam właściwym podłożem, próchniczną ziemią - kora to tylko tak na deser
A propos kory - rozrzuciłam jej tylko w tym miesiącu, na nowych rabatach 130 80l worów. Dobrze, że była sucha, więc wory lżejsze, inaczej z Pudzianem mogłabym w zawody iść.
Aniu no własnie też czasem się zastanawiam czy ja usiedzieć jeszcze potrafię. Dziś za gorąco żeby coś na dworze robić, no to się wzięłam za okna i sprzątanie chałupy. A jeszcze miły pan mi przywiózł 2 tony żwirku (muszę uzupełnić tam gdzie go za mało). Noooo mam jeszcze 3 nowe książki - i choć czytam codziennie to szykuje mi się 2 tygodnie laby poza domem, wtedy siądę na d,,.
Z tym komponowaniem - jak wcześniej pisałam Ewci - jak geometria
Aniu, Wiesiu - widok z góry dobrze pokazuje co i gdzie, wyobrażenia bywają różne i np. było sporo pytań w stylu: no to gdzie ty masz tę rzeczkę? Nie ma szału, bo wiele jeszcze zrobić muszę (jak mówi mój M.: nie musisz, chcesz) - a chcę żeby było bardziej spójnie. Ale wszystkiego w jeden rok się nie da, a na błędach się człowiek uczy. No bo czemu nie posadziłam z przodu od razu wszystkich drzew? Nawet tak, w trawie? No nie wiem, myślałam chyba o jakiejś innej rabatce.
Inuś ogromnie mi miło, że Ci się podoba! To rekompensuje trud i siódme poty podczas realizacji pomysłu.
Taka ściezki mi się marzyła... pierwszy raz widziałam taką u Asi 2, potem u Edyty... ale zawsze brak kasy, bo potrzebna była np. na rośliny, więc taniej wychodził żwirek. Oczywiście że żwirek zostanie, ale choć kawałkiem ścieżki mam się zamiar cieszyć
Myślę że Twoje macierzanki tez dają radę, daj im czas. Ale karmnik robi prawdziwy dywan
Edytko w tym roku bardzo poszłam do przodu z zagospodarowaniem wolnych miejsc. Niby koncepcja była, ale przez kilka pierwszych lat mój M. był oporny i uparty jak osioł, na widok każdej nowej rośliny grymas, niby nic nie mówił, ale nie musiał, mina powiedziała swoje. Jak to w starym dobrym małżeństwie każdy przymyka oczy... no to z przymkniętymi sadziłam dalej, nie przejmując się. Przyszedł czas, kiedy rośliny podrosły, wszystko zaczęło "wyglądać" i nabierać jakiegoś konkretnego kształtu, zobaczył że jest fajnie zjeść obiad w miłym towarzystwie roślin... od tego się zaczęło, a potem dziurę na większe oczko wykopał sam, trawy przyciął sam w tym roku, a ile miał radochy kiedy go zabrałam do szkółki po drzewa! Wiedziałam co chcę, ale to ON wybrał
Już się nie krzywi i nawet dopytuje kiedy zamówimy ziemię żeby łączkę kwietną siać na jesieni. To się nazywa metamorfoza chłopa
Dzięki jego pomocy teraz mi łatwiej, wcześniej nie powiem było mi trudno i zadbać o starsze rabaty i działać z nowymi. Duża to pomoc, kiedy np. sadzę nowe rośliny albo przesadzam kfiotki - on gotuje dla nas obiad, bo na kfiotkach się jeszcze nie zna
To tym razem kilka fotek gości, choć nie udaje się sfocić wszystkich, nie wiedzieć czemu - uciekają
Chciałam Wam jeszcze napisać (a może się komuś przyda takie rozwiązanie) - nie zdążyłam w tym roku odmłodzić kęp traw. A powinnam to zrobić i nieco je ograniczyć tam, gdzie zbyt duże potem przeszkadzają np. przy ścieżce do cienistego zakątka. Tak się miskant małpiszon rozrósł, że Pinky Winky prawie nie było widać, a siedzieć na ławeczce się nie dało, bo to nie miłe cićki, które miło smerają... Inna sprawa, że po ostatniej burzy rzeczone trawy położyło i brzydkie rozklapiochy się zrobiły, proso poległo na róże... Jakoś nie lubię wiązać do kijka, źle mi się to kojarzy. Żeby trawy postawić do pionu zaplotłam warkocz, tylko "włosy" dobierałam z jednej strony. Ciekawa jestem czy to nie byłby dobry sposób zamiast związywania na zimę w snopek. Splecione trawy mam już z dobry tydzień, a zaplot dalej jest zielony. Pażywiom, uwidim.
Zapleciony Miskant, teraz już mogę przechodzić ścieżką, a hortensję widać.
Proso w pozycji "na baczność::