I znowu mnie tu trochę nie było... nałożyło się na ten stan kilka rzeczy...ech, czerwiec wiadomo, zawsze trudny i obfity w papiery, z których wykopać się nie sposób. Do tego piekielne upały, które naprawdę ciężko znosiłam, a które na szczęście zelżały. Kolejne badania, nowe zarażenie boreliozą, a stare wyniki poszły dwukrotnie w górę, jakbym tej zeszłorocznej kuracji antybiotykowej wcale nie miała. Jakby wszystkiego było mało, ostatnie trzy tygodnie męczę się z boreliozowym zapaleniem stawów kolanowych. Znów antybiotyki jak dla konia. Na szczęście ból w kolanach zelżał i teraz już poruszam się w miarę sprawnie (na początku wyjście po schodach na piętro było porównywalne z wejściem na Mt.Everest). Tylko siłą woli i godnością osobistą potrafiłam utrzymać wąż do podlewania i wczesnym rankiem lać póki słońce nie wygoni, a podlanie tak po łebkach tego co mam zajmuje ok. 4 godz. Więc padałam jak stówka po takim wyczynie.
Nazbierało się roboty po kokardy, bo ogród musiał sobie radzić praktycznie sam. Teraz trzeba się brać za cięcie przekwitłych róż i plewienie.
Właśnie, a propos róż - wiosną zrobiłam zamówienie w Rosa plant. Zamówiłam po 3 sztuki Home run, Pink Home Run, 2 Eye for You (bo w floribindzie ostała jedna) i Fighting Timeraire, która z jednego marnego patyczka nie puściła żadnego listka. Zamiast Pink home run i Eye for you przyszło nie wiem co. Kwiat zgodny jedynie w Home run.
Oczywiście złożyłam reklamację, skoro sporo płacę za róże (a ceny wyższe niż w popularnych szkółkach) to chciałabym tez dostać to, za co płacę. Byłoby dobrze gdyby jeszcze towar był wysokiej jakości. Liche patyczki róż przyszły w foliowej kopercie. Załatwienie reklamacji trwało dokładnie 10 dni. Za pomylone krzewy zwrócili kasę, ale niesmak został.
Strona wygląda cudownie, zaś to co pod stroną - nijak się ma do obsługi do której mnie przyzwyczaiła np. Floribunda, Ćwik czy Hyży.
Poglądowo wrzucam fotkę 3 krzaczków Home run posadzonych w kupie, jeden zdechł, a dwa mają nie więcej niż 15 cm szerokości:
a to mi się dostało zamiast Eye for you, wygląda jak Eye of the tiger, ale czy na pewno?
Próbuję się nie poddać dołowym nastrojom. W planie wydzierani darni na samym końcu ogrodu, w świetlistym cieniu na paproty (tam gdzie rosną mają za mało miejsca, i prawie ich nie widać, a do tego jeszcze z 10 nowych ma przejechać. Liczę na to, że praca na paprociowisku poprawi mi nastrój.
Miłko oczywiście, że mój zielony ogród zmienia oblicze z różami
czerwiec mógłby trwać cały rok!
Edytko no ja własnie unikam krzykliwych kolorów, choć kilka wyjątków by się znalazło
Danusiu dzięki !
Ewciu serdeczne dzięki za słowa komentarza! Staram się jak mogę
Przywrotniki lubię, ale cięcie dopiero przede mną. Już widzę że one się rozrastają szybko i szeroko. Połowa z nich zmieni lokum.