Wtorkowe dzień dobry!
Wybaczcie, że nie będzie szczegółowych odpowiedzi. Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia wybierałam i przygotowywałam do zwiezienia do ogrodu, granitowe kostki brukowe - chcę z nich zrobić obrzeże rabat nad rzeczką. Zwłaszcza, że rabata przed domem ma już takie samo obrzeże. Kostka lezy, brama zamówiona, mostek miał też stanąć w tym tygodniu...
Na razie wszystko stanęło. Nie mam nawet siły o tym wszystkim myśleć.
Wczoraj, po 15 latach wspólnej egzystencji, pochowałam moje ukochane Bubu - niezwykłego towarzysza! W tym kocie było więcej humanizmu niż w większości ludzi. Wyrwało mi straszną dziurę.
Patrzę na to wszystko - niby ładnie - a jednak życia zabrakło. Ja wiem, ja to wszystko wiem, że nic nie trwa wiecznie, że wszystkich nas to czeka... ale dziś, dziś wszystkie słowa to tylko bełkot.
Gdzie nie spojrzę - wszędzie ją widzę i wszędzie bezdenna pustka. I choć odeszła na moich rękach, mam wrażenie, że za chwilę skądś wyjdzie ...
Dajcie mi trochę czasu, proszę.
Zamiast ogrodowych fotek zostawiam Wam cytat z książki "Drach" Szczepana Twardocha
"Człowiek, chop i baba, kamiyń, sornik, hazok, kot a pies, strom, wszisko to samo. Wszisko je jednym. Ziymia to je taki srogi drach, łażymy po jego ciele, a na grubach kopiymy jego cialo, kere je czystym słońcym."
- dla nieznających gwary tłumaczę:
"Człowiek, mężczyzna i kobieta, kamień, sarna, zając, kot i pies, drzewo, wszystko to samo. Wszystko jest jednym. Ziemia to jest taki wielki drach (latawiec, smok), chodzimy po jego ciele, a w kopalniach kopiemy jego ciało, które jest czystym słońcem.
Od wczoraj moje Bubu zamienia się w słońce.