Witam Kochani po nieplanowanej przerwie. Nie wiem który to już raz przymierzam się żeby napisać posta. Może wreszcie się uda!? Od czego by tu zacząć skoro wiele się wydarzyło w międzyczasie....
W drugim tygodniu lipca zaczęły się moje wakacje. Planów było co niemiara, choć burze które przeszły 9 i 10 lipca narobiły mi sporo szkód, zniszczony płot pod lasem na który zwaliły się drzewa, dosłownie ukręcony w połowie 12 metrowy świerk, niemal wyrwana z korzeniami katalpa i brzoza... Ugięły się nogi, ale co robić... szkody udało się w większości naprawić (i tak nieźle, że tylko tyle, bo w sąsiedniej miejscowości poleciało 39 dachów).
Fotka znajomego, który uchwycił moment na 10 sekund przed armagedonem, który potem nastąpił.
Ukręcony świerk... który już w tym miejscu robił fajny cień. Teraz zostało takie nie wiadomo co! Strzałka wskazuje miejsce urwania. Prawie 6 metrów tego drzewa pójdzie do pieca
Katalpe i brzozę udało się postawić do pionu, na nowo zasypać częściowo wyrwane korzenie, zastosować naciągi i podpory i jakoś się opamiętały.
Pomiędzy naprawianiem szkód a przyjmowaniem gości, starałam się jednak coś więcej podziałać. Zabrałam się za kolejne prace nad rzeczką.
Po raz kolejny czyściłam dno z mułu, wybrałam kolejnych kilkanaście taczek. Kombinowałam jak koń pod górkę czym utwardzić dno, bo brzegi muszę plewić i obrabiać siedząc w rzeczce, a nogi mi się koszmarnie zapadały. Więc własnoręcznie!!! wyłożyłam dno betonowymi ażurowymi płytami, wsypałam kilka ton piasku... wreszcie mogę chodzić stabilnie! Może nie wygląda to jakoś specjalnie, ale ułatwia prace.
Jeszcze tej wiosny rzeczka wyglądała tak:
Zaczęłam wielką akcję odchwaszczania i powolnego sadzenia roślin... żeby niektóre z nich (te bardziej lubiące cień) mogły tam rosnąć posadziłam już na tym bardziej płaskim 3 wierzby, które mam nadzieję do przyszłego roku - stworzą fajne parasole, Nieco dalej posadziłam 3 sosny czarne - bo dość szybko rosną, a poza tym to ja chyba najbardziej lubię te iglaste
Odchwaszczanie po kawałku i sadzenie roślin... kamienie otoczaki wielkości wielkich bochnów chleba zostały częściowo wkopane + tu się M. spisał na medal, wycinał jakby półki i kładł na nich kamienie, które potem zostały obsypane ziemią. Ma to powstrzymać obsuwanie się ziemi zanim korzenie roślin na dobre to wszystko zwiążą.
Wlot rzeczki na "mój teren" obudowałam kamieniami (teraz już siedzą na zaprawie, więc nie spadną)
Pierwsze wierzby i brzozy...
W tle sosny...
Nad brzegiem dosadziłam jeszcze 2 hortensje Kiusiu i Magical Flame - oby szybko zbudowały krzaczki ...
Po lewej stronie jeszcze będę pracować nad linią rabat, żeby falisty kształt był bardziej widoczny niż po prawej - tam rabaty (bo są dwie - do mostka - który jeszcze wirtualny i za mostkiem) mają blisko 4 m. szerokości i ta fala nieco się gubi.
Jeszcze wczoraj wieczorem na brzegach i w korycie rzeczki dosadziłam:
kaczeniec błotny 16 szt., irys żółty 50 szt., skrzyp arktyczny 3 szt., sit rozpierzchły 3 szt., pałka miniaturowa 5 szt., czermień błotna 3, wiązówka błotna 9, rdest wężownik 9, jaskier wielokwiatowy 6, turzyca nibyciorowata 3 szt... uch... w rzeczce to na razie wszystko!
Tylko błagam, nie krytykujcie bardzo, bo urobiłam się jak wół i już brakuje mi sił.
Relacja z działań w przedogródku za chwilę
Ewciu, Marto, Małgosiu, Werciu, Wiesiu i Dorciu - dziękuję za odwiedziny, że Wy jeszcze macie do mnie cierpliwość!