Dzień doberek kochani!
Ewciu - Nowinko mało piszę, bo mam okropnie mało czasu. Ostatnio każdą wolną chwilę bez deszczu wykorzystywałam na dosprzątanie ogrodu po zimie, bo opornie mi to szło, Na chandrę reaguję jak Ty - zakupami - też dokupiłam 10 nowych róż, jarzmianki (zwróciłam uwagę na kwiatki, a nie listki - a te będą pstrokate, co już nie bardzo mi się widzi) dokupiłam jeszcze clematiski.... to jeszcze w drodze. W piatek przed maturami zdążyłam na targ i kupiłam 2 piwonie drzewiaste, ale posadziłam je razem, nooo żeby krzeczek od razu był widoczniejszy. Czy dobrze? Nie wiem
, a już po maturze wstąpiłam do szkółki i jeszcze wpadły cytrynowe żurawki... odreagowuję stresy z roboty - atmosfera coraz bardziej gęsta, ludzie których lubiłam i szanowałam okazali się w obliczu problemów dwulicowi, co tu dużo gadać...Jeden na drugiego szczeka zamiast się normalnie porozumieć! Na to wszystko jeszcze Kotka chora i co chwile siedzę u weta. O tych przymrozkach słyszałam i chyba polecę kupić biała włókninę bo nie mam nawet czym okryć roślin. Hortensje przymroziło ostatnio i ledwo co puszczają nowe listki, a jak je znów zetnie to nie wiem co zostanie. Kloniki to samo...
Małgosiu tak diagnoza jest kurw... , a przepraszam bardzo - organizm symuluje chorobę żeby skupić uwagę na czymś innym niż otaczająca rzeczywistość. Objawy jak najbardziej prawdziwe i upierdliwe do bólu. Zalecana zmiana środowiska - jakby to było takie łatwe, a przecież wredni ludzie są wszędzie. Najgorsze jest to, że wymagania są jak w korpo, tylko zarobki z budżetówki. Cieszę się bardzo że lubisz ten mój ogród, choć do ideału mu daleko, to jest mój i daje mi masę radości no i oczywiście najlepsze odreagowanie po robocie.
inag1 i
Julka Bardzo się cieszę, że Wam się podoba! Wpadajcie jak najczęściej, bo szczęście (nawet jeśli to kawałek obrośniętej ziemi) bardziej cieszy kiedy się je z kimś dzieli.
Do ideału mu daleko, ale wcale idealny być nie musi. Byle mnie dalej cieszył!
Ewciu - ewulab nawet jeśli twierdzisz, że Twoje krzaczory rosną bez ładu i składu, to śmiem się z tym nie zgodzić - bo na fotkach wszystko się genialnie przenika i komponuje. A że nie ma placyków czy ścieżek (wiesz, takich brukowanych itd.) - wcale ich być nie musi. Masz piękny naturalistyczny ogród!
aguskag bardzo dziękuję za tyle miłych słów!
Nad tym miejscem będę jeszcze dłuuugo pracować, ale już mnie coraz bardziej z każdym rokiem, roslinki wreszcie rosną i nabierają masy - pomału realizują mój plan.
Z chwastami powiem Ci, że nie mam w zasadzie problemu, ściółkuję korą, więc tak bardzo nie wyłażą, ale chyba najważniejsze było bardzo dokładne wybranie wszelkiej maści chwastów podczas zakładania rabat. Przekopywałam na głębokość szpadla, a potem każdą z tych grud ziemi dokładnie przetrząsałam w rękach. Plewienie zajmuje mi ze 3 razy w roku po 20 minut. Robota była mordercza, ale za to efekty bardzo odczuwalne, zwłaszcza w krzyżach
Danuska no co Ty gadasz! U Ciebie równie pięknie! choć inaczej, bo tez i miejsce inaczej położone. Mnie sie tam u Ciebie bardzo podoba, Nie marudź, bo nie jeden by chciał takie ufryzowane iglaki jak Twoje (mój M. na ten przykład) hehehe - podglądał na kompie Twoje fotki i mówi: "Oooo! Takie iglaki to jest coś! Ale ładne!"
Żanetko mnie się od razu humor poprawia jak tylko mogę się schować w te moje pomału rosnące chaszcze! Chyba na tym forum to wszystkie działamy podobnie
Ostatni bezdeszczowy czas starałam się maksymalnie wykorzystać. Poprawiłam humor zakupami z targu i szkółki
Piwonie drzewiaste są 2, posadziłam je razem, ale mysle czy jednak nie posadzić ich w dwóch różnych miejscach. Póki jeszcze nie zapuściły korzeni głębiej. Z jednej strony szybko bym chciała mieć większy krzaczek, a z drugiej... byłyby dwie, choć mniej okazałe. Kwitnienie zapowiada się wielkimi kwiatami! Pąki są naprawdę grubiuskie...
Na razie rosną tu z prawej... może je jednak rozdzielić? Prawa strona uległa poszerzeniu - i przesadziłam stąd rosplenicę, miskanta Heavy metal i trzcinniki (na trawiastą, no bo niby gdzie?) - dosadziłam jeszcze kolejne nowe róże z floribundy - zakupy na chandrę...
Podczas weekendu udało się poprawić obrzeża na długiej rabacie pod płotem i dosadzić żurawki - wcześniej rosły tu wrzosy, ale troche wydziczały z braku dostatecznej ilości słońca, a potem na amen załatwił je mroźny wiatr tej wiosny. Teraz podoba mi się chyba bardziej. No i jest żółto, a to mi przecież chodziło
Mój M. chyba wziął sobie bardziej do serca to moje ogrodowanie i pomógł mi przerobić to małe oczko - wcześniej było obłożone tylko otoczakami, ale pies który polubił picie wody z tego miejsca ciągle je zrzucał. M. przytargał ze skalniaka płaskie kamienie granitowe. Są bardziej płaskie i stabilne. Pies się cieszy, a ostre krawędzie starałam się złagodzić otoczakami. Na razie tak musi być i już.
Z czeluści piwnicznych wyjęliśmy też ciurkadełko. Bardzo lubię ten odgłos wody (mnie się wcale nie kojarzy z sąsiadem sikającym za płotem)
Wyczyściliśmy i naolejowali mebelki - M. jeszcze musi odświeżyć grill
Widok z okna
Kacik z ławeczką - tylko ławeczka jeszcze stoi w piwnicy
[
Katalpa ani drgnie, choć może i dobrze że czeka aż przejdą przymrozki, które zapowiadają...
I na miłe popołudnie - czosnek - już chciałby pęknąć