Mili Goście, przepraszam za opóźnienia w odpisywaniu. Troszkę się wytłumaczę: najpierw zaczęły spływać zimowe zamówienia, więc starałam się ze wszystkim uporać kiedy tylko było to mozliwe. Resztę czasu zajęła praca. Porządki przedświąteczne jakoś mnie nie pochłonęły, bo zaczęło szwankować zdrowie. Dziwnie się cokolwiek robi, kiedy świat się kołysze na wszystkie strony i wygląda jakby był z gumy... więc zaczęło się bieganie po doktorach. Na razie obserwujemy czy kuracja będzie skuteczna, a żeby diagnoza była pełna - jeszcze mnóstwo badań przede mną. I wcale mi się to nie podoba! Nienawidzę chorować! W międzyczasie rozchorowała się moja ukochana kotka - jutro znów do weta - tym razem na zabieg. Dobrze, że mam jutro wolne, bo po narkozie trzeba będzie ją przypilnować...
Gosiu (jugo) witam Cie bardzo serdecznie w tym moim zielonym świecie i bardzo dziękuję za ciepłe słowa pod jego adresem. Nie jestem dobrym fotografem, a zdjęcia robię komórką, więc raczej żadnego artyzmu tu nie ma
Nie mam też duszy kolekcjonera, więc raczej nie zobaczysz mnogości gatunków. Ze względu na klimat stawiam na rośliny bardzo wytrzymałe, niekłopotliwe, a jednocześnie zapewniające "jakiś kolor" za oknem, "taki mamy klimat" - 3/4 roku szaro buro i ponuro. Ponadto staram się nadać nadać temu miejscu "jakiś ład i porządek". Może innym się nie podobać, że rośliny raczej w przyrodzie tak nie rosną, ale na co dzień, w życiu zawodowym otacza mnie taki chaos, że choć u siebie muszę mieć wrażenie porządku i poczucia, że jeszcze nad czymś panuję.
I choć nie mam łanów kwitnących (a bardzo mi się u innych podobają) to i tak bardzo kocham to miejsce, i lubię w nim pracować, a przyjdzie czas - to i wypoczywać (ogród jest jeszcze młody, sporo jeszcze do zrobienia, a że wszystko to robię sama, to na razie pobyt tutaj przypomina kolonie karną
)
Ewciu Nowinko ile się dało zrobiłam jeszcze w tygodniu poprzedzającym ten przed świętami, przygotowałam miejsce na nowe rabatki, posadziłam niemal wszystko, zostały clematisy. Pracowałam intensywnie do samego wieczora, czasu już zabrakło na wpisy ...
a potem posypało się zdrowie... Jeszcze nie wiem jak Ty sobie radzisz z pracami, ale mnie to chyba zajmie rekordową ilość czasu. Tak do tyłu jeszcze chyba nigdy nie byłam. Nic to, do lata jeszcze trochę...
Ewciu - ewulab nie mylił Cię wzrok, to wrzośce, ale prawda że są już wielkie, Krzewy zdążyły się bardzo dobrze rozkrzewić, cóż z tego, że z takich kilku kęp zostały raptem dwie, resztę szlag trafił po lutowym mroźnym wietrze. Kilka innych roślin tez tego nie przetrzymało. Będą zmiany na skarpie... przyroda nie lubi próżni.
Nelu a ja tam lubie pracować z różami. Bardziej wkurzyły mnie berberysy, więc chyba ze trzy już takie dość konkretne (mojego wzrostu, a mała nie jestem) wyleciały. Jak już coś ma kłuć, to niech to będą własnie róże. Piszesz 35 host... oj, to hostowisko będzie jak ta lala! Różne gatunki czy będzie raczej obwódka z jednego?
Edytko chyba nie do końca tak, że działamy odwrotnie, bo zanim posadziłam te "mocniejsze królewny" to najpierw wykopałam ponad 20 tych bardzo wielkich kapryśnic. I cóż z tego, że w innych ogrodach sobie rosną i nie kapryszą, skoro u mnie pomimo oprysków wciąż łapały jakieś plamy. I co z tego, że "Niemki" mało co pachną, jeśli tylko będą zdrowe to mnie to usatysfakcjonuje. Nic mnie chyba bardziej nie wkurza niż widok rachitycznych roślin, odpornych na moje starania. Po co się kopać z koniem - nie chcą rosnąć, to będą inne, którym się to spodoba. A czy ich ilość się powiekszy? Zarzekać się nie będę, bo czasem działam pod wpływem impulsu, choć staram się bardzo nad tym panować, nie zawsze się to udaje
Małgosiu - Margo ja się tam pracy fizycznej nie boję. Praca dostarcza mi taką dawkę stresu, że kiedy biorę łopatę (na pełnym wk...rwie) to robota idzie jak ta lala. Choć prawda, wieczorem nie wiem już jak się nazywam. Byliny na razie posadziłam mniej więcej tak jak mają rosnąć. Co z tego wyjdzie - zobaczymy, najwyżej będę przesadzać albo zastępować innymi.
Joasiu no mam nadzieję, że gdzieś w okolicy uda Ci się kupić żwirek do drenażu w normalnej cenie. To o czym piszesz to jakiś rozbój w biały dzień! Będę śledzić jak Ci sie udało ogarnąć temat.
Juleczko witaj i zaglądaj w zakamarki kiedy tylko chcesz!
Danusiu wyobraźnia mnie trochę zawiodła... myślę sobie: nooo, trochę tego zamówiłaś, ale jak zaczęły przychodzić pudła z sadzonkami i zaczęło się rozpakowywanie, to plecy bolały jak diabli. Nawet po przekopaniu sporego kawałka nie dały tak bardzo o sobie znać, jak po tych pudłach. Zamówiłam sporo, ale tez nie do końca jestem zadowolona, chyba zacznę kupować na ryneczku (choć ogranicza mnie bardzo czas, bo zazwyczaj jestem w pracy o tej porze) - ale sadzonki są ładne. Nie wiem czy z niektórych cokolwiek wypuści.... wyglądają na całkiem martwe ( z 6 sadzonek 3 mają już jakiś listek, nawet ładny a 3 doniczki z samą ziemią... ) bardzo mi zależało na tojeści orszelinowej - jakoś nie widać żeby cokolwiek się wyłaniało ... no chyba że ona tak bardzo późno startuje?
Jakoś zniechęciły mnie te internetowe zakupy.
Była już taka piękna wiosna za oknem... a tu znów zima, skutecznie zamroziła moje poczynania ogrodowe. Namęczyłam się bardzo strząsając czapy mokrego okropnie ciężkiego śniegu. Niektóre gałązki połamało... brrr
Przedświąteczne widoczki
I dzisiejszy widok...