Współczuję, mam nadzieje, że to był jednorazowy atak na twój ogród.
Faktycznie jednostkowo jesteś na straconej pozycji, ale gdyby coś takiego jeszcze się zdarzyło i więcej osób się zebrało... może byłaby większa szansa na wyegzekwowanie swoich praw.

Majeczko! Mam koleżankę w Stanach, która ma cudowną przestrzeń ogrodową wokół domu. Wymieniałyśmy onegdaj trochę nielegalnie dalie. A ona ze stoickim spokojem pokazywała potem zjedzone przez sarny rośliny. Potem przyszedł niedźwiedź i poprzewracał jej karmniki dla ptaków. I tak co rok przez ileś tam lat. A ona się cieszy z tego co zwierzęta nie poturbowały.
Przed zwierzakami ochroni tylko solidny płot. Ja płotu nie mam i kilka lat temu przeryły mi ogród nieźle. Zwłaszcza tam, gdzie były cebule. Pozostałością po tej wizycie są podzielone kępy tulipanów i hiacyntów, bo na szczęście wszystkiego nie zjadły.
Współczuję strat, zwłaszcza, że te krokusy są piękne!

Edytko, Ewo, Miłko temat jeden to napiszę wspólnie.
Szkody przez dziką zwierzynę są regulowane prawnie tylko co niektórzy migają się od odpowiedzialności. Jest to zwierzyna państwowa więc odpowiada za to państwo czyli marszałek województwa ale tylko na terenach wyłączonych z polowań czyli zamieszkałych przez ludzi. I tutaj są cyrki bo jeden kawałek pola może być pod marszałka a reszta pod myśliwych, granice są wyznaczane metrami a nie granicami działek. Od marszałka odszkodowania są wypłacane w miarę sprawiedliwe, rzeczoznawca oblicza straty i wycenia według przypuszczalnych plonów. U myśliwych wszystko zależy od koła łowieckiego, jedne koła bardzo dobrze strzegą pól przed zwierzyną, siedzą na ambonach i strzelają, inne koła to się migają od pilnowania, płacić to właściwie myśliwi bardzo nie lubią i wyliczają odszkodowania według sobie tylko znanych stawek. I tym sposobem na jednym polu od marszałka wychodzi parę razy więcej niż od myśliwych.
Co do szkód nie rolnych czyli miejsca zamieszkania czy mienia to miasto jako samorząd nic nie robi bo jak twierdzą "oni też są stroną" bo zwierzyna jest państwowa a nie samorządowa. A jak ten problem wygląda to same słyszycie i widzicie co się dzieje w miastach. Dopóki kogoś nie poturbują to państwo nic z tym nie robi.

Miłjo taka postawa jak Twojej koleżanki i podobnym u nas też powoduje że zwierzyna opuszcza lasy i idzie na łatwiznę, po co ma polować i uganiać się po lesie jak człowiek podaje im na tacy smakołyki.

Jak jest za oknami każdy widzi i czuje, później niż przeważnie i nie wszystkie są przycięte ale w końcu mogę ogłosić początek sezonu różanego

Dr. E. Mills


Single Cherry


Poppius


Therese Bugnet


I rozpoczęty sezon rododendronowy i azaliowy

Dominik


Scarlet Wonder

Majeczko -już są pączusie na różach no i rodusie ruszają.....ech ten maj jest cudowny

Żanetko masz rację, maj jest cudowny, zwłaszcza jak wszystko kwitnie prawie na raz.
panna młoda czyli tawuła szara



i takie większe panny młode czyli
jabłonki


wiśnie

Śliczny maj a jeszcze chwila i zakwitnie ukochana róża
Przypomniałaś mi o Dominiku z którym musiałam się pożegnać
Bieli i zieleni u Ciebie nie brakuje -prawdziwy ogród z kwiatami i drzewami owocowymi .

Majko obyś miała dobry sezon..!

Wszelkiego urodzaju Ci życzę, no może z wyjątkiem żołędzi..

Majeczko mój Dominiki powolutku rośnie i ma aż 4 kwiaty w tym roku, a na owoce czekam z utęsknieniem.
Nelusiu dziękuję, nie wiem czy urodzaj będzie bo żadne drzewko owocowe nie było jeszcze niczym pryskane, co zostanie dla nas to niewiadome. Za to żołędzi będzie chyba dużo bo właśnie kwitną dęby a przymrozków nie ma.

dla Was serduszki



Valentine


nie wiem czemu nie sfociłam białej.

Małe pączusie mam na r. gęstokolczastej, ale różaneczniki ani myślą się kolorowić.
To chyba najpiękniejszy czas w ogrodach, gdzie są drzewa owocowe.
Te widoki i wieczorne snucie się zapachów, u mnie jeszcze dochodzi zapach czeremchy znad łąk .

Elu mnie jeszcze dochodzą kwitnące berberysy od wschodu i bzy w przedogródku. Nie wiadomo gdzie przyjemniej pospacerować.
Z zapowiadanego deszczu nici, niby teraz coś mży ale trudno to nazwać deszczem.

Zazdroszczę udanego sezonu różanego, u mnie większość róż, po tej nienormalnej zimnicy musi startować od ziemi, nie wiem kiedy będą pączki kwiatowe

Ewo jak się ma 300 róż to nie wszystkie muszą startować od ziemi. Te zapączkowane to takie sprintery co kwitną w maju, w czerwcu kończą i trzeba koło nich chodzić rok żeby znowu pokazały swój czar.
Mam też takie co miały być karczowane, nawet nabyłam już inne na ich miejscówki a one jak feniks odbijają z popiołów czym miejscami jest mój szaroziem.
Głowa do góry sezon przed nami.

Majeczka pięknie Ci już rodki zaczynają u mnie zaczyna pękać Danuta od Neli z ostatniego zjazdu normalnie doczekać sie nie mogę

Masz już pierwsze pąki! Muszę obejrzeć moją Therese Bugnet. Ona też zawsze wychodzi przed orkiestrę.
Serduszki piękne! nigdy nie miałam w grodzie i chyba pozostanę przy podziwianiu u innych.

Majeczko -serduszki to ciekawe roślinki ,lilaki u mnie jeszcze nie kwitną .A ja straciłam różę z awatara czyli Cinco de mayo -niby wiosną ruszyła ,ale późniejsze przymrozki ją rozłożyły do końca

Żanetko a może jeszcze ta róża odbije, nie rezygnój tak szybko. Moje też już spisałam na straty a one chcą żyć, poczekaj z karczowaniem.
Miłko dzisiaj nawet znalazłam pączki na kolejnych różach, szykują się do spaktaklu.
Danusiu jednak u Ciebie wszystko póżniej, też się zbiorą, dzisiaj poczet królów też pokazał kolory i azalki japońskie i pontyjka, oj będzie się działo.

Maju, niemożliwe, że masz już pierwsze paki.
U mnie róże wyglądają bardzo marnie. Ledwo listki puszczają.
Podejrzewam, że jeszcze miesiąc będę czekała na pierwsze pączki.

Gosiu bo ja mam róże sprinterki, to i tak później niż każdego roku. Najbardziej jednak cieszą mnie te które postanowiły zmartwychpowstać choć przy niektórych widzę że jednak to podkładki chcą żyć.
Natomiast dziki chyba mi zniszczyły różyczkę Milano od Wojtka, centralnie licha depnęła w krzaczek wyłamując wszystko, ona na własnych korzeniach to może odbije.

Majeczko, oglądałam już w watku różanym Twoje róże, i pamiętam z poprzednich sezonów, że masz takie odmiany, które dzierżą palmę pierwszeństwa, więc mnie to nie zdziwiło, a jednak... radośniej się robi gdy się je już zobaczy
Piszesz, że królowie też już pokazują kolorki Szybko. U mnie dopiero Mieszko na jednym pąku pokazał czerwone pęknięcia, reszta nabrzmiewa, ale bez szaleństwa.