Jureczku , dziękuję.
Nie wiem czy Anneke jest blisko spokrewniona z pontyjską, ale pachnie. Kupując azalie wybierałam pachnące, ich zapach czuję wracając do domu, kiedy zbliżam się do miejsca, gdzie rosną, choć podobno żadna pod tym względem nie dorównuje pontyjce. Chyba mam bardzo rozwinięty węch i wyobraźnię, bo mi pachną kiedy tylko o nich pomyślę, podobnie mam z liliami
.
Gosiu , świadomie sadziłam rośliny zbyt blisko siebie, bo nie chciałam oglądać gołej ziemi, u mnie jednak wszystko wolniej rośnie. Wiedziałam, że przyjdzie czas na ich przerzedzanie, ale to nie będzie trudne, część jest zadołowana w donicach, hosty, żurawki, liliowce, a nawet kilka paprotników. Ogród rządzi się swoimi zasadami, których często nie da się przewidzieć, rośliny cienia doskonale radzą sobie na słońcu, te na suche rabaty rosną w mokrej gliniastej glebie lub odwrotnie. U mnie słabe są miskanty i perowskia, choć wg. znawców, warunki ma idealne
.
W tym roku nie kupuję roślin, ale mam kilka przemyśleń odnośnie już posiadanych i jeśli czas pozwoli to na koniec lata i jesienią będą roszady, a mam jeszcze miejsce niezagospodarowane, najbliżej wejścia do domu. Bardzo mnie to denerwuje, ale dopóki remont trwa to rośliny tam zostałyby zadeptane
Gabrielu jeśli moja rabata z rh cudowna, to co można powiedzieć o Twoich
. Pamiętam kilka zdjęć Twego ogrodu, które mnie inspirują, chyba jeszcze z poprzedniego forum, min. brunery przy ścieżce, moje nie chcą tak rosnąć
, a na zawilce wielkokwiatowe mam sprawdzony sposób, co kilka lat przywożę kępkę od mamy
, jakiś czas rosną, a kiedy marnieją wymieniam na nową, te są z tegorocznej eksploracji maminych grządek
.
Tydzień był gorący i mokry, upalny poniedziałek załatwił większość kwitnących rododendronów, nawet dopiero rozwinięty Peter Alen miał przypalone kwiaty, a moje rh nie rosną w bezpośrednim słońcu, jedynie na wylegującym się Marcelu Menardzie coś się ostało. Oba moje MM mają tendencję do pokładania się, bardziej rosną w bok niż do góry
.
Dzielnie walczę z mszycami, ale przegrywam, nie wiem czy pryskać jeszcze raz zakwitające róże, kilka dni po oprysku na części pąków i młodych pędach aż się od nich roi, zagapiłam się i zeżarły mi rutewkę
, opanowały też bratki na oknie.
Zaatakowały też kleszcze, w ciągu kilku dni wbiły mi się dwa, na szczęście po usunięciu nie pozostały zaczerwienienia, ale już nie czuję się bezpiecznie we własnym ogrodzie. Pierwszego karmiłam dwa dni, zauważyłam dziwną rankę na brzuchu w czasie kąpieli, myślałam, że się zadrapałam, a następnego dnia ranki już nie był, sterczał napęczniały odwłok. Teraz pod prysznic biorę okulary
. Wcześniej tylko raz złapałam kleszcza, będąc w podstawówce pojechałam z tatą na grzyby do lasu.
Smolinoski
Dzwonek chyba dalmatyński, odratowany kiedyś z przeceny w B.
i jego siewka, chyba pomieszał się z białym.
Pierwsze róże