Czekam na deszcz, a chmura, która wisiała prawie nade mną przeszła tuż obok
, wstałam nawet dziś wcześniej, żeby opróżnić beczkę. W beczce była woda ze studni, nie padało od dawna.
Majeczko , mam u Ciebie dług i próbuję jakoś go spłacić
, o wysyłce teraz nie myślałam. Mchy mam tylko na kamieniach i pniach, u mnie na rabatach jest gruba warstwa igieł sosnowych, już nawet kory do ściółkowania nie używam, mech tam nie ma szans.
Gosiu , z ciemiernikami to chyba jest tak, że one lubią wilgoć, ale nie stojącą wodę, bo wtedy zaczynają gnić, któryś sprzedawca o tym pisał na swojej stronce, a ja miałam przykre doświadczenie z różowym 'Double Ellen', u mnie bardzo przepuszczalna gleba, pewnie zaczęło się jeszcze w donicy. Ciągle miał klapnięte liście, więc go podlewałam więcej niż pozostałe, aż kiedyś liść został mi w ręku i okazało się, że łodyga okropnie pachnie, nie dało się już uratować, ale sąsiedniego tak, podlewałam topsinem. One podobno łatwo łapią grzyba, na fb czytam, że ludzie mają z tym problem.
Nie wiem czy Wy też tak macie, ale u siebie zdiagnozowałam ogrodową chorobę dwubiegunową
.
Koniec ciepłej zimy, wreszcie sporo deszczu, rośliny nieźle przetrwały - serce się raduje, a potem nastrój zjeżdża w dół, nadal szaro, pełno ubiegłorocznych liści i igieł, w Waszych ogrodach kwitną pierwsze wiosenne kwiaty, a u mnie nic
.
Nie jest jednak źle myślę, niektórych z Was dopadły przymrozki, kwiaty pod śniegiem, aż żal patrzeć, a mnie to ominęło. Paprocie dobrze się trzymają, ciemierniki kwitną, nie nachalnie, ale kwitną. Gramolą się przebiśniegi, cebulice, żurawki ładnie się prezentują, wyszły tulipany i serduszka.
Przesadzam lilie, z trudem wyciągnęłam ponad 20 donic oplecionych tujowymi korzeniami, wybrałam cebule, posadziłam w nowe pojemniki, nie mieszczą się w dawne dołki, donic jest ponad 40
, kilka udaje mi się wcisnąć siostrze, a kolejne muszę przesadzić jesienią .
Żadnych lilii nigdy więcej
I nagle na początku kwietnia noce z minusową temperaturą, w dziwny sposób mróz przeszedł po ogrodzie, dosięgnął tego, czego nigdy nie przymroził, nawet serduszka zwarzona, żurawki mocno oberwały, a harcujące koty zrobiły dodatkowe spustoszenie i jeszcze ta susza
. Lilie i kilka bardziej wyrywnych roślin okryłam. Zaczynam podlewanie, ratuję co się da.
Po kilku dniach rozkwitają cebulice, pierwsze tulipany, wszędzie siewki kokoryczy, żurawki nie wszystkie stracone- będzie dobrze
, niech tylko zacznie padać.
Nie pada jednak, w studni wody mało, siedzę w domu to mogę wypompować dwa razy dziennie, ale to i tak za mało, po świętach odkręcam zawór wodociągowy. Planowałam położyć kawałek linii kroplującej, ale nie wiem, czy nie wstrzymać się z zakupem, jeśli dłużej zostanę w domu to tylko z emerytury będę się utrzymywać. Na szczęście odwiedzili mnie pracodawcy i pryncypał za mnie zdecydował, sobie kupuje linię nawadniającą, więc weźmie i na moje konto.
Chłopaki zrobili mi walce z plastikowej siatki do ochrony serduszek i korony cesarskiej przed srokami, tym razem tylko jedna korona ucierpiała, ale zniszczone w ubiegłym roku nie kwitną
. Kokorycze, choć są wszędzie, to kwiatów mają mało i nie mogę znaleźć różowego fiołka od Poli, gdzie ja go zakopałam jesienią
w doniczce czy bezpośrednio w ziemi
.
Hiacyntowe niedobitki obłędnie pachną, przyjemnie się podlewa, na skalniaku też jakby się ruszyło, a taki marny był, nawet o rojniki już się martwiłam, sasanki wychodzą, jedna Verciowa nawet rozkwitła i kilka siewek widzę, jakby ładniej się w ogrodzie robi, bardziej zielono, mniej tych starych liści widać
.
Wiosennie i nawet kolory się pojawiają, sroki okupują sosny, ale do poidełek przylatują sikorki modre, dawno ich nie widziałam
, niech by tylko jeszcze popadało, miał być prawdziwie lany poniedziałek
.