Margo bardzo się cieszę z naszego wirtualnego spotkania, ja sobie też zawsze wyobrażam te osoby, z którymi piszę, a czy moje wyobrażenia się pokrywają z rzeczywistością? Jednak uważam, że lepiej się konwersuje z jakąś personifikacją
Nad tym moim miejscem troche myślę, do wielu wniosków dochodzę najczęściej zimą, kiedy dosłownie "nie ma czym zawiesić oka". Czasami pomagają zdjęcia... w sezonie nie ma czasu na przemyślenia, trzeba działać. Jeszcze trochę tych modyfikacji będzie, ale o tym na zakończenie tego postu.
Żanetko zamawiałam sporo w różnych sklepach, raz lepiej raz gorzej wyszły te zakupy, ale w takiej formie, zahibernowanych roślin nie dostałam jeszcze nigdy. W ubiegłym roku już sobie obiecywałam, że tam nie będę zamawiała. Oni mają bardzo foty i opisy na stronie, szkoda że realnie sie to jakoś nie przekłada na towar.
Wiesiu też byłam bardzo zaskoczona tym lodem w paczce! Z tej frustracji zostawiłam to wszystko w pudłach pod domem, ziemia rozmarzła, ale na razie nic z tym robić nie będę, w razie czego tylko podleję i będę cierpliwie czekać.
Danusiu no ja taki głupek jestem, że jak się uprę na jakąś roślinę to tracę rozum.
Nowababka no to faktycznie, tak pomylić morwę z trawą.... czasem się zastanawiam, kto pracuje w takich sklepach... jakby sprzedawali sznurowadła. Też już sobie powiedziałam dość - z nimi.
Martuś - Markita Sadzawki nie znam, w Albamarze zamawiałam z zeszłym roku, sadzonki nawet nawet.... ale też zakupy nie do końca szczęśliwe. Zamówiłam tojeść orszelinową, chyba z 10 sztuk, nie ma żadnej, niby jakieś korzonki w doniczce były, ale nie puściło nic. Nie udało się reklamować, bo podobno coś zrobiłam nie tak i to nie ich wina. Ale zamówiłam znów u nich, co prawda nie tojeść tylko hosty i inne byliny, mam nadzieję, że będzie ok.
Ewciu - Nowinko hosty zamawiałam właśnie we wcześniej wspomnianym Albamarze. Zwracałam szczególną uwagę na stanowisko, cienia u mnie jeszcze za mało, więc wybierałam takie które tolerują słońce (nooo, nie patelnię). Mam zamiar w kliku miejscach uzupełnić nimi rabaty. Część pójdzie do tego cienistego zakątka (stamtąd przesadzę te NN a które sobie poradzą bez totalnego cienia - myslę o uzupełnieniu tej trawiastej rabaty) część pójdzie przed dom - bo tam ściana północna i rabata na skarpie, a te najbardziej tolerancyjne też do traw razem z narecznicą. Taki mam plan. A jakie sadzonki przyślą - zobaczymy.
Zamówione hosty (to pewnie na początek, bo znam siebie) 15 odmian, ale niektóre w kilku egzemplarzach:
Funkia 'Ann Kulpa' Hosta
Funkia 'Snake Eyes' Hosta
Funkia 'Avocado' Hosta
Funkia 'Adorable' Hosta
Funkia 'Broadway' Hosta
Funkia 'Sum and Substance' Hosta
Funkia 'Big Daddy' Hosta
Funkia 'Stained Glass' Hosta
Funkia 'Whirlwind' Hosta
Funkia 'Atlantis' Hosta
Funkia 'Summer Breeze' Hosta
Funkia 'Blue Angel' Hosta
Funkia 'Jurrasic Park' Hosta
Funkia 'Pauls Glory' Hosta
Funkia 'Gold Standard' Hosta
W sobotę udało się popracować w ogrodzie, nawet z przyjemnością! Wreszcie podcięłam drzewka i krzewy liściaste, udało się zrobić porządek z hortensjami, ze dwie kępy trawy i.... zabrałam się za przycięcie berberysów. Nie wiem co mnie napadło (pewnie niemoc twórcza czytaj brak wiedzy i ignorancja - bo to dawno było, kiedy je sadziłam). Im bardziej je przycinam, tym bardziej rosną jak chcą. W zeszłym roku cięłam je 3 razy. Choć jestem zaopatrzona w mocne rękawice, zazwyczaj podbieram je mężowi, to i tak każde spotkanie z berberysami kończy się tym, że wyglądam jakbym spotkała i zmierzyła się ze stadem dzikich kotów. Nawet po różach nie mam tak podrapanych rąk, a o kolcach wbitych w ręce nie wspomnę. Postanowiłam - berberysy zostaną, ale tylko te które być muszą - bo np. robią mi cień albo zasłaniają płot. Reszta idzie won. Na razie pozbyłam się jednego, jeszcze walka z czterema! To były jedne z pierwszych krzewów jakie sadziłam, dziś z pewnością nie wybrałabym ich ani w takiej ilości, ani w takich kolorach. Robią zbyt ciężkie wrażenie i są jednak mocnym akcentem kolorystycznym w ogrodzie, a z tym łatwo przesadzić, co się też stało w moim przypadku. Trudno, na błędach się człowiek uczy, podobno. Dziś wybrałam zupełnie inne krzewy, np. taką kalinę watanabe, która kwitnie 180 dni w roku i nie kłuje!
Roboty zostało jeszcze w huk, ale to już chyba po świętach, bo raczej już z niczym więcej nie zdążę. Inna sprawa, że po przejściu tej szpetnej grypy nie umiem dojść do siebie, słaba jestem jak mucha na jesień.
Marzą mi się już takie widoki, Wam pewnie też
tę kępę irysów chcę podzielić, najwyższy czas aby je odmłodzić, więc już nie będzie taka okazała
I moja ulubiona róża, bezproblemowa i zdrowa jak sam diabeł Keros
A dziś z tej niemocy, zamiast grabić trawę, uplotłam takie coś na wejściowe drzwi