Dziewczyny wszystkie jak jedna jesteście bardzo kochane! Nie spodziewałam się aż takiego odzewu, a ta moja rzeczka gdyby tylko mogła o tym wiedzieć... oj, chyba by bardzo urosła
Bardzo, ale to bardzo dziękuję każdej każdej z Was za podpowiedzi czym i jak można by obłaskawić dość kłopotliwe miejsce.
Wydaje mi się, że gdzieś po drodze umknęły bardzo istotne informacje:
1. Przez 98% roku w rzeczce poziom wody wynosi ok 20 cm i płynie sobie bardzo spokojnie, ale bywa kilka takich dni, kiedy po ulewnym deszczu (ziemia nie nadąża wchłaniać i wszystko spływa) poziom się podnosi aż po brzegi, ale raczej nie wylewa. Taki stan nie trwa długo - bywa, że podwyższony poziom utrzymuje się jeden dzień, a bywa, że kilka godzin i wieczorem wszystko wraca do normy. Woda spływa i po krzyku. Wyjątkiem była powódź '97 kiedy woda sięgała aż pod dom.
2. Nie ma tam typowej strefy bagiennej - ziemia owszem jest stale wilgotna, ale nogi się nie zapadają. Grunt jest stabilny. Im wyżej w górę - tym bardziej sucho.
Weronisiu dzięki za oświecenie! Nie miałam pojęcia o takich kosaćcach - a przecież to bardzo ciekawe rośliny! Nie przepadam za roślinami o pstrokatych liściach, ale jesli wokoło będą same jednokolorowe, to się chyba nie pogryzą.
Będę takich szukać. Za wierzbami tez nie przepadam - mam jedną, pendulę na pniu i ta jest zdrowa, inne wyleciały bo mimo oprysków wciąż były chore i obsypane plamami. Były też hakuro (pomijam fakt że egzotyka tych roślin kompletnie nie pasowała do "stylu" mojego ogrodu), ale te z kolei wciąż łapały przędziorki, więc ganiałam jak pomylona z opryskiwaczem. Wierzby przegrały, ale uwielbiam brzozy
Edytko przetaczniki się u mnie zachowują podobnie jak u Ciebie - do pierwszego kwitnienia jeszcze jest ok, potem wszystkie mają "czarną ospę", i nawet nie brałam ich pod uwagę ...
Marysiu witam Cię bardzo serdecznie!
Zawsze jesteś mile widzianym gościem! Myslę też, że wiele osób ma podobne cieki i nie bardzo wiadomo jak to sensownie zagospodarować, a gdzie mamy się dzielić takimi informacjami jak nie tu?
Róża błotna bardzo interesująca - tez o takiej nie wiedziałam, a teraz już wiem ..., ale ona różowa, a ja stawiam na żółty, biały i niebieskości, no i jednak wolałabym tam nie sadzić niczego co ma kolce. Będę tam musiała zejść ot choćby żeby wyczyścić, wyplewić... a jak pojadę z górki to raczej będę się łapać wszystkiego, nie daj Bóg kolczastego
Danusiu wydaje mi się, że właśnie po to tu poruszamy takie tematy i w świecie, w którym coraz rzadziej można spotkać człowieka - takie relacje są bezcenne!
Lepiej pytać i uczyć się na cudzych błędach
Rozumiem Twoją frustrację kiedy Ci porwało te rośliny... zaraz opiszę co się stało kiedy poprzednim razem chciałam uładzić to miejsce. A czy te żółte irysy rosną w wodzie? Bo na fotach tak mi to wygląda.
Polciu co prawda bez kamieni (bo ich nie miałam) ale próbowałam ogarnąć to miejsce właśnie drobnymi bylinami skalniakowymi. Nawet dość dużymi kępami (ok 30 x 30 cm), na skalniaku szybko rosły i było skąd brać. Zadałam sobie trud wyplewienia i wyrwania darni z tego rowu, potem nasadziłam różnorakich bylin łudząc się, że utworzy się z tego wielobarwny łan nisko kwitnących kwiatuszków. Wystarczyła jedna burza, kilka godzin rwącej wody i na brzegach została kępa barwinka i rogownicy, reszta popłynęła w świat. Wydaje mi się, że albo takie bylinki mają zbyt krótkie korzenie, albo jeszcze dobrze się nie ukorzeniły. Zrażona tym doświadczeniem pozwoliłam temu znowu zarosnąć byle czym. Ale temat wraca jak bumerang.
Beatko dziękuję Ci serdecznie za podpowiedź, ale ja chyba lubię bardziej komplikować
Faktycznie jak pisze
Polcia ładnie byłoby tylko przez chwilkę...
Ewciu - Nowinko ja też zmarźluch okropny, ale tropików też nie lubię. Ta żółta róża to Lichtkonigin Lucia - rośnie w zasadzie sama i bezproblemowo. Dlatego, że ona taka wdzięczna postanowiłam jej dokupić towarzystwo
Muszę Ci powiedzieć, że Twój cudny czerwony mostek zrobił spore wrażenie na moim M. - podgląda czasem przez ramię...
Ewciu F jesli potrzebujesz, chętnie trochę tej energii podeślę, bo jak ta zima tak będzie trzymać i trzymać to mnie chyba rozniesie
Wracając do RZECZKI - w zasadzie to już zdecydowałam co tam chcę mieć. Tym razem stawiam na dość
duże rośliny (w sensie, że dość duże i ciężkie kępy) z długimi korzeniami, lubiące albo znoszące wilgotne gleby. Nawet gdy poziom wody się podniesie i jeśli wypłucze ziemię, nie porwie mi roślin. W miejscach między roślinami (albo w odwrotnej kolejności) chcę położyć duże otoczaki (mają ustabilizować brzeg, ale jeszcze muszę je zdobyć). Chciałabym też, żeby to wszystko ułożyło się w
barwne plamy. A rabatę od strony łączki poszerzyć znacznie i dosadzić najbliżej rzeczki brzozy szczepione na pniu (mają zrobić ażurowy cień) a potem pociągnąć to dalej wyższymi krzewami może jakaś hortensja? (tu się jeszcze waham, bo nie wiem co by to miało być, ale pomyślę o tym jak już opanuję strumyk).
Docelowo chcę tu posadzić:
hosty (rosną u mnie na pełnym słońcu ale w wilgoci i nawet nie mają przypalonych liści, więc myślę że i tu dają radę, a potem brzózki mają im dać trochę wytchnienia), irysy syberyjskie,brunery, tojeść kropkowana, liliowce (mam 4 dorodne kępy w poczekalni), tawułka Thunberga biała i Vision in white, paproć Onoklea (bo może być w słońcu), i na bardziej suchym - przywrotniki, bodziszki, nachyłki, czyściec wełnisty... i gdzie niegdzie jakiś trzcinnik... pod brzózki epimedium i jagodowce...
Mniej więcej tak:
Co myślicie? Uda się to?
A swoją drogą jestem zauroczona ogrodami Beth Chatto ... wrzućcie w google, zobaczcie jakie tam są strumienie i stawy...