Cześć Wszyscy
gorąco i pochmurno, M. pociesza mnie, że to na deszcz, ale ja podlewam, bo coraz mniej mam złudzeń w tej sprawie. Dobrze przynajmniej, że słońce mnie nie próbuje przepalić na pół, albo i drobniej
W ogrodzie nic nowego; posadziłam kilka tawułek, jakąś paproć /dużą, starą nerecznicę, bo dusiła się w doniczce/, dwie hosty wylądowały na rodkowisku i tyle moich działań.
Przymierzałam i przymierzałam: do rodków dobrałam na razie Wolverine i Karin, oczywiście nie blisko siebie. Póki co wygląda to tak sobie, zobaczymy, jak nabiorą ciałka. Karin maleńka i do tego ślimaki ją żarły, może się jeszcze pozbiera w tym sezonie.
Muszę część host wysadzić do gruntu, może tak będą lepiej rosły.
Jak już pisałam z zeszłorocznych eksperymentów nie wszystko się udało. Liliowce w większości uległy ślimakom i chorobom, kilka silnych zostało. Miodunki, które tak mi się podobają, zupełnie zagrzybiały! Coś okropnego, została słownie jedna, jakaś dzielna, to chyba jest lekarska, ale nie jestem pewna.
Bardzo mi szkoda odmiany Blue Ensign, nie wiem, czy jeszcze raz nie spróbuję.
Języczki przepadły.
Natomiast lilie to prawdziwy cud! Znowu ostępka zdziesiątkowała kwiaty, ale tu się nie poddam, będę walczyć z zarazą, bo w liliach się zakochałam miłością wielką i ponad wszelkie przeszkody.
Sama nie wiem, które mi się najbardziej podobają; Lankonki: subtelna uroda i ten zapach! Muszę dosadzić, nagle zaczęły mi się podobać dwukolorowe, koniec świata; już widzę, że znowu na horyzoncie zakupy cebul.
I czosnki ozdobne, co za piękności, fioletowe kule w gwiazdki!
Hosty, moje faworyty przysporzyły mnóstwo zmartwienia; sporo skarlało. Stand by Me, Rhino Hide, Mildred Seaver, Emily Dickinson /już w ogóle zniknęła/, Peace. Wiem, że to nie jest tylko mój problem, i to mnie martwi, bo może gdybym popełniła jakieś błędy, sprawa byłaby do wyjaśnienia i do uniknięcia w przyszłości, a tak, nie wiadomo, co się dzieje. Nasi hostowi 'zawodowcy' nie popełniają błędów, czyli przyczyna leży gdzie indziej. Nicienie....dawno temu dokuczały moim floksom, wtedy sadziłam aksamitki, bo właśnie tak można było się pozbyć intruzów. Ale czy aksamitki będą ładnie rosły w cieniu? Może dadzą się przekonać.
Pierwszy raz spotkałam się ze zmasowanym atakiem jakichś robali na hosty, to chyba prosionki. Moja nowa Pebbles wygląda, jak sitko
byłam pewna, ze takie liście się nie dadzą, a tu masz babo ... hostę.
Zeszłoroczny 'piegus' czyli Rascal, wygląda bardzo ładnie i zdrowo
Ukropy przypaliły liście host, nawet tych stojących w zupełnym cieniu. Ucierpiały Thick Tock, Inniswood, Sunset Grooves
Poza tym walka z suszą, w upały codziennie podlewałam rodki i azalie, linie pracują na okrągło. Drzewa dają cień, ale zabierają wodę, coś za coś. Ale nie wyobrażam sobie innego ogrodu, jest dla mnie najładniejszy, choć niektóre miejsca irytują; sama jestem sobie winna, jak się sadzi bez sensu, to nie ma co narzekać.
Najbardziej szkoda szybko przekwitłych azalek, rodki miały mało kwiatów, to nawet nie było za bardzo widać, że zniknęły, choć mnie każdego szkoda, ale azalki obsypały się pięknie kwiatami i po prostu mdlały, nie dawały rady się podnieść. Principessa miała jakąś niesamowitą ilość kwiatów, jeszcze nie oskubałam wszystkich. Mam wrażenie, że kwiaty były w tym roku mniejsze, było to widoczne najbardziej na Homebush, dużo kwiatów, ale małych, żadne tam wielkie pompony, takie piłki tenisowe.
cdn