Gosiu nie mówię że to już koniec, to tylko jeden etap za mną, teraz czekam które będę docinać bo już widzę te z wcześniejszych cięć że muszę ciąć niżej. Jeszcze z drabiny zostało sporo. Będę jeszcze ciąć jak już zakwitną piwrwsze róże. Teraz to było na szybko cięcie tych które miały długaśne pędy i na końcach chciały rosnąć a nie dołem. Trzeba skrócić żeby niepotrzebie nie narażać krzaków na daremny wysiłek.

Majka zmyliły mnie, te pojedyncze kwiaty i nie poznałam, że to cebulica .
A u Eli kwitną całe łany cebulicy białej -piękna .

Dzisiaj dostałam od Wiesi siewki białej cebulicy i liczę że dość szybko się rozmnoży.

edulkot napisał: To Ty się chyba z sekatorem nie rozstajesz

Jureczku rozstaję się bo prawie od tygodnia siedzę w domu i czekam na wiosnę. A w sezonie zamieniam go na szpadel, grabie, pazurki czy kosiarkę.

Majeczko! Forsycje przekwitają, a ja nie dokończyłam cięcia róż. Może mam na swoje usprawiedliwienie to, ze pierwsza połowa kwietnia była strasznie zimna i róże zaczęły bardzo niemrawo. Może w niedzielę wezmę sekator i dokończę. Musze też z drabina do sąsiada wejść, by moją Louise Odier przyciąć.
Kokorycze dziś wykopałam dla Ciebie, jutro spakuję, pojutrze rano wyślę.

Ale fajnie, już dziękuję.
Miłko jak patrzę na moje pnące które nie cięłam to jestem przerażona jakie to potwory, trudno, powtarzające będę cięła po pierwszym kwitnieniu.

W tym roku nie będę miała problemu, prawie wszystko tnę bardzo mocno, zimą krzaki wyglądały fajnie, ale po tej dziwnej wiośnie większość czarna.

Ja też jeszcze nie skończyłam z różami a mam ich znacznie mniej niż Ty,
ale na pocieszenie - moja forsycja dopiero w żółtawych pąkach .
Nie wiem, jak Ty to robisz, ja po każdej akcji leczę rany na rękach, w pracy dziwnie na mnie patrzą .

Elu bo ja je kocham i dlatego one dla mnie takie łagodne.

Na potwierdzenie mojej do róż nabyłam kolejne krzaczki
Ponieważ niektóre róże wyglądają nietęgo nabyłam nowy egzemplarz róży Souvenir de Baden-Baden no bo jak mam żyć bez kolejnego Souvenira skoro mogę sobie kupić




A nabyłam ją bo miałam ochotę na 'Wspomnienie lata' choć nawet jeszcze wiosna nie nastała na dobre
Jest to róża naszego polskiego hodowcy Łukasza Rojewskiego.




I tym sposobem doszłam do 299 róż, ile będę korzeni musiała wykarczować

Majeczko- to Twoja miłość musi być ogromna

Żanetko a Twoja miłość do rodków nie jest wielka
Na pewno mam większą miłość do róż niż do dębów

w przedogródku wszystko zasypane żołędziami

Majko 299 jak to musi fantastycznie wyglądać taki kwitnący ogród różany pracy przy tym co niemiara ale przeciez Ty to kochasz

Isiu od paru lat utrzymuję podobną liczbę róż, jak jakieś wypadają kupuję nowe, dodatkowo zagospodarowuję nowe miejsca. Czas kwitnięcia róż jest bardzo kolorowy pod warunkiem że nie leje ciągle jak w zeszłym roku, lub nie przypala jak dwa lata temu.
Czy ja wiem że dużo roboty, przy bylinach, krzaczorach czy trawniku też jest dużo roboty.

Maju, u mnie chyba bedzie kilka pustych miejsc po różach... na razie jeszcze czekam. Alchymist mimo, że przyciety latem czyli niezgodnie ze sztuka, i to solidnie chlaśniety, bo przejść się już nie dało -rośnie jak złoto.
Ty masz szkółkę dębów, a ja klonów... W tym roku jest ich masa.

Zuziu z różami nie jest dobrze, dzisiaj odkryłam kolejną która padła, to Savoy Hotel i choć niby mam na jej miejsce inną ale każde takie karczowanie boli
Szkółkę klonów też mam bo u sąsiadów rośnie wielgaśny ale klony łatwiej się wyrywa.

Majeczko ja myślę że jak nic trzeba jeszcze jedna dokupić do równego rachunku bo jakże to tak 299

Danusiu już nie jest 299 bo dzisiaj jedną odkryłam że padła, jeszcze jakieś podejrzane nie odbiją to będzie jeszcze mniej, ale lista róż do zamówienia jesienią rośnie więc nie bój się, lekko minę 300

Maju, całe szczęście, że są jeszcze róże bez kolców - mam do podwiązania Lykkefund i tej się nie boję ,
ale Alchymist nie chciał się dać przywiązać i odbił, zdążyłam się uchylić, ale nie zawsze mi się udaje
I miłość do róż nie ma tu żadnego znaczenia, jestem chyba nieostrożna.
U mnie jeszcze (oprócz dębów) bardzo uciążliwe są siewki orzecha włoskiego a o ich rozsiewanie obwiniam sójki.
Ja chyba wykarczuję dwie róże, bo znowu ledwie dyszą i tak już od kilku lat.
Kiedyś taką "biedę" wzięła koleżanka i pięknie jej rośnie