dziś był lot na Daszewice, do Madery po jakieś tam roślinki i dorwałam jeżówki Delicious Candy, serduszkę - zapomniałam zabrać z Łazarza, a z tego co wiem to tam jest teraz demolka
, piwonię Louis van Houtte - tutaj była prośba taty o piwonię, taka sentymentalna, oraz biały kosmos - Szkodnikowi się przypomniały jakie kwiaty były u niej pod oknami domu rodzinnego
a do tego jeszcze 4 ogórki, 3 cukinię i 2 papryki
chyba nie muszę mówić kto to wszystko targał?
a jutro lot do babci i wujka po 8 pomidorów i tyle samo ogórków
warzywka szaleją, dziś musiałam groszkowi dorobić 5 sznurek, sałata lodowa zaczyna już wiązać główki, no normalnie wszystko rośnie jak szalone!
no i niektóre róże mają już pączki kwiatowe!!!
no i na działkę od wczoraj przylatywał szerszeń, skubaniec jeden, upodobał sobie kibelek, paskud jeden, wchodzisz do łazienki a tam na podłodze menda siedzi i wylot - Mama, zaś mi zrobił taki numer, że jak wychodziłam akurat i drzwi otworzyłam to akurat menda leciała na wysokości twarzy, rany prawie zawał na miejscu, tak mnie wystraszył, tętno tak mi skoczyło, że aż opaska zaczęła wibrować, że za wysokie, zaś myślałam, że mi serce wyskoczy zaraz
a przylatywał bo marnie skończył, psik lawendowy, jak skubaniec siedział w łazience, przypadkiem wpadł do wiadra z wodą i..........
musiało to się tak skończyć, ponieważ primo strach było chodzić do łazienki, secundo alergia na jad a po trzecie jakby Gabi na niego wpadła - strach się bać
był tylko jeden więc będzie spokój, sąsiedzi też starali się go ubić, ale uciekał....no cóż
teraz w łazience są poprzyklejane zapachy lawendowe by odstraszyć osy i inne stwory, bo zauważyłyśmy, że próbują w różnych kątach gniazda zakładać - ja im dam....
a żeby nie było, że tak wszystko pięknie u nas - szlag trafił trawy pampasowe, musimy kupić inne trawy, tylko, że miejsce tam ma słońce tak rano i późnym popołudniem......jakieś pomysły jaka trawa dałaby tam radę?