Polu,
najlepiej byłoby podesłać mi kawałek takiego kłącza, wtedy wyłożę je na szalkę i zobaczę czy pojawi się jakiś patogen, którego będę mogła zidentyfikować pod mikroskopem.
Gdyby sprawcą była rizoctonia solani, to kłącze pachniałoby jak przetrzymane za długo w piwnicy nadpsute ziemniaki. Jednakże to co piszesz, że kłącze jest żywe i zielone wskazywać może na wtórne uśpienie. Jeśli ta hosta do tej pory stosunkowo wcześnie rozpoczynała swoją wegetację, to przymrozki, a raczej mróz, który pojawił się w drugiej połowie marca br. mógł sprawić, że zahamowany został proces wchodzenia w okres wegetacji i kłącze ponownie "zapadło w sen". Dodatkowo, jak opisujesz pojawienie się bąbli wg mnie świadczy o zintensyfikowanym kumulowaniu substancji zapasowych wskutek niesprzyjających warunków abiotycznych, zwłaszcza suszy i wysokich temperatur bo przecież temperatury w pierwszej dekadzie kwietnia sięgały u mnie +25 stopni C. Podejrzewam, że u Ciebie podobnie. W styczniu 6-go było +12 stopni C, 14 stycznia -3 stopnie C, 29 stycznia ponownie +12 stopni C, pod koniec lutego -8 stopni C, 11 marca było + 17 stopni C, 17 marca było przy gruncie -9 stopni C, a już 9 kwietnia +25 stopni C. To nie jest normalne i na pewno nie służy roślinom, bo zakłóca ich spoczynek. Jest to oczywiście moje teoretyczne rozważanie, ponieważ musiałabym kłącze zobaczyć na własne oczy, dotknąć, powąchać i kawałek pokroić, ale takie zaburzenie fizjologiczne jest bardzo prawdopodobne. Z wtórnym uśpieniem spotykam się często w swojej pracy, lecz najczęściej dotyczy to nasion, właśnie po nagłych zmianach i dużych amplitudach temperatur. I jeszcze proszę o informację, czy ta hosta rośnie w miejscu gdzie mocno nagrzewa się gleba. Dlaczego o to pytam? Ponieważ nie widzę wielu młodych korzeni włośnikowych, ani białych stożków wzrostu, co może świadczyć o tym, że tak wydelikacona młoda tkanka uległa poparzeniu w gorącej glebie. W ubiegłym tygodniu byłam na jednej ze szkółek, gdzie kwatery są częściowo osłonięte kulisami, a i tam temperatura gleby wynosiła 64 stopnie C. Sadzonki zamierały nie dość, że z powodu poparzenia aparatu asymilacyjnego i nie miały czym transpirować, więc się po prostu zaparzyły, to jeszcze obrywały wskutek poparzenia korzeni i poparzenia tkanki wokół szyi korzeniowej na styku gleba - powietrze, co uniemożliwiało im transport wody i składników pokarmowych.
Polu, jak będziesz do mnie wysyłała hosty od Jana, to włóż proszę do paczki kawałek kłącza zawiniętego w wilgotny ręcznik papierowy i w woreczek. Do tej pory przetrzymaj kłącze z powrotem w ziemi.
Pozdrawiam,
Kasia