Żanetko, widzę dużo tych śmierci dookoła, młodych osób, młodszych ode mnie. Ta z kosą nie przebiera tylko w starych. Nigdy nic nie wiadomo... I tego jestem świadoma, od dawna zresztą. Śmierć od dawna staram się oswoić. Myślę, że z najgorszą diagnozą psychicznie również sobie poradzę. Kto, jak nie ja...
Na początku zawsze jest stres, płacz, ale potem człowiek zaczyna się godzić. Robi co może i żyje jak może, czasem właśnie wtedy tak na 250%. A największy ból, to mają CI, których się zostawia.
Co będzie, to będzie. Może się uda. Myślę, że jestem przygotowana na wszystko, jakby co... Staram się dla dzieci, bo też to przeżywają. Niczego nie ukrywam.
A może wyjdzie nam ta kawa kiedyś.
Bardzo bym chciała Zuzieńko.
Siberko, dzięki za rozmowę. Niechby to było tak, że ten lekarz mnie tylko postraszył, może niepotrzebnie.
Ale wiecie co? Nawet, jeśli niepotrzebnie, to co przeżyłam i zrozumiałam dzięki temu, to moje. Trawa wygląda inaczej dziś. To błoto w ogrodzie w ogóle nie kuje w oczy. Ten bałagan w domu. Ten deszcz, co padał mi na głowę. Wszystko było cudne... I ten mały wysiłek był fajny. Tęskniłam za grabiami.