Zdjęcia ubiegłoroczne, w tym roku ciemierniki jeszcze pod śnieżną pierzynką.
Mój biały
Helleborus niger z podziału od koleżanki w ubiegłym roku zakwitł na początku lutego, w grudniu przysypałam jego pąki kwiatowe liśćmi, ponieważ rok wcześniej nie osłonięte zmarzły.
Drugi, kupiony w 2015 w B. przetrzymany prawie całe lato w doniczce, w ubiegłym roku kwitł przez cały sezon pojedynczymi kwiatkami, na bardzo krótkich łodyżkach
.
Tego już nie ma
został zaatakowany przez jakiegoś grzyba, a ja myśląc, że stratowały go koty szczególnie podlewałam
. Dopiero wyjmując przegniłe listki zauważyłam na łodyżkach pleśń. Sąsiednie też zostały zaatakowane, ale zadziałałam w porę, zaprzestałam podlewania, opryskałam i podlałam kilka razy Topsinem, oraz usunęłam podejrzane listki.
Ten był u mnie tylko gościem, pojechał do Mirki
.
A ten
zdjęty w domu, zanim trafił do ogrodu
Bałam się, że ciemiernik Mirki też może być zagrzybiony, rozmawiałyśmy na ten temat. Mirka przytoczyła rozmowę z jakimś producentem czy sprzedawcą ciemierników o szkodliwości nadmiaru wody.
Powszechnie się uważa, że ciemierniki lubią wilgoć, ale nie należy nadużywać wody, zwracać uwagę na kondycję liści, usuwać wszystkie z plamami, bo to objawy grzyba. U mnie choróbsko rozwijało się w korzeniach, liście były ładne i zdrowe, jedynie się pokładały (dlatego podlewałam), potem okazało się, że są zgniłe u podstawy.
Pola
kilka razy pisała o wycinaniu liści po zimie, właśnie przed chwilą przeczytałam o tym w pewnym poradniku, podobno to dobrze robi tym roślinom i zapobiega rozprzestrzenianiu się chorób grzybowych.
Dorzucam jeszcze aktualne zdjęcie ciemiernika cuchnącego.