Witam wszystkich serdecznie. Moja depresja oddala mnie od ludzi, taki charakterek mam i nie radzę sobie z tym. Uciekam w samotność i milczę uparcie.
Ness, nie wiem dlaczego tak jest, ale ponad 90% ludzi przyjeżdżających tu z Polski to dla mnie większa lub mniejsza patologia. Szczególnie odrażające są dziewczyny i kobiety, które wulgarnym językiem opowiadają o wszystkim co dotyczy ich życia, no i nie chodzi mi o osoby używające tzw. przerywników, tylko o kosmiczną wręcz wulgarność językową i brak wstydu w tej kwestii. Niestety zdana jestem na te osoby w czasie przerw, a i podczas pracy nie da się zatkać uszu i nie słyszeć ich prostackich wywodów. Powoli wyłuskuje ludzi wartościowych i tak jak ja izolujących się od tego chorego świata, ale to jest garstka. Holendrzy dobrze wiedzą z kim mają do czynienia i jak są jakieś kontrole w pracy, to zawsze piszą maila uprzedzającego, że przekleństwa w pracy nie będą tolerowane.
Mieszkam teraz pod Rotterdamem i bardzo sobie chwalę to miejsce, domek jest ładny i zadbany, współlokatorzy dbają o wszystko, sprzątają po sobie, mamy nawet ogródek i oczywiście sporo kwiatów w nim bo jedna z pań oraz ja kupujemy co rusz coś kolorowego. Co prawda współlokatorzy nagrabili sobie u mnie głośnym zachowaniem, ale 2 tygodnie temu wyłożyłam im, ich prostym językiem co o tym myślę i zostałam przeproszona, teraz jest dużo lepiej.
Dużo podróżuję jeśli tylko mam wolną niedzielę, ludzie z którymi mieszkam nie mają zainteresowań, a ja nie przywykłam do ględzenia o niczym, dlatego wolę gdzieś pojechać w niedzielę niż siedzieć bezczynnie w domu. Tydzień temu byłam w Antwerpii, jutro jadę do Gandawy.
A tak kwitną hortensje w mojej okolicy, przy okazji kilka fotek z parku, czyli z dzisiejszego dnia, jak wracałam z pracy to sobie zajechałam rowerkiem nad jeziorko.