Pada!
od rana od przekropków, po miarowy intensywny deszcz... tak się cieszę, mam nadzieję, że całą noc będzie siąpić...
Jutro wyjazd do Powsina, nacieszę oko jesiennymi przebarwieniami.... Ciekawa jestem wrażeń, w tym roku zaliczyłam arboretum w Wojsławicach i WIrty... o ile w tych pierwszych przepych (i hortensje
) tak jednak w Wirtach podobało mi się bardziej - odpoczęłam całą sobą - chociaż głównie sama zieleń i parę kwitnących w październiku forsycji
Miłko, czy wybrnęłam - no nie wiem.... ale powiedzmy, że zmieściłam się w granicach przyzwoitości
Daj cynk, jak będziesz floksy kopać, będę miała przynajmniej motywacje, do przygotowania miejsca
Gosiu dziękuję, ja zupełnie nie telefonowa jestem, komórka ma mi służyć do smsa i rozmowy, z aparatem w ręku, to jak z książką w papierowym wydaniu... no wolę, lubię i nie umiem ((a może bardziej nie chcę)) dać się przekonać... ot stary indianin i anarchista ze mnie;) poza tym potem cały proces katalogowania, opisywania, wyciągania 'smaczków'... a w telefonie coś mi się 'kliknie' i archiwum idzie w kosmos...
Wiesiu plan mam taki, by jeszcze drugie tyle wsadzić znowu w donice. Przechowywanie i mi nie wychodzi, głównie dlatego, że w warsztacie w donicach grasują mi opuchlaki... tylko dlatego wysadzałam wszystko w grunt.... część z nich dała radę świetnie, a inne zupełnie nie nadają się do zimowania w gruncie... co z tego, że mam ich masę, jeśli kwitnie tylko kilkanaście...Korię kocham, a nie kwitła, mam jedną niezidentyfikowaną, której kwiat uwielbiam, a w gruncie też nie dała rady zawiązać kwiatu - a przecież wcale nie było jakiejś strasznej zimy, nie pamiętam jak było w zimną zośkę, coś liznęło chyba wcześniej... zobaczymy czy zdążę, bo plany są... ale z zajęciami niemalże w każdy weekend, to nie wiem, czy mnie styczeń nagle nie zastanie
miałam ciąć w sadzie śliwy, ale też już lekko za późno... krzaki pomidorów czekają na wyrwanie w tunelu od dwóch tygodni...
może uda mi się coś ładnego złapać 'kotletem'
i poszurać buciorami w liściach...