Wszystkie zakupione cebule tulipanów wsadziłam do doniczek, zadołowałam, zobaczymy...

No właśnie.. czasem do grudnia horki ogrodowe trzymają te wielkie liściory... wiszą potem takie mokre
ścierki... wkurzają przy owijaniu

Świątecznie się zrobiło ze śniegiem

Przyprószyło dziś znowu, róże, budleje bez kopców, nie miałam siły. W poprzedni weekend przez chwilę dostałam zapłonu, żeby jednak okryć hortensje, ale właśnie te wielkie na w pół zwiędłe liściory mnie totalnie przytłoczyły, ani to oberwać, bo jeszcze mocno trzyma, ani to obciąć, bo życia i weekendu by zabrakło.... zostawiłam w spokoju... może jutro choć na chwilę wyjdzie słońce i nadrobię zaległości.
Przydybałam dziś na brzozie jemiołuszki, piękne stado, tylko pogoda iście nie do fotografowania....








i jeszcze takie niedobitki...

Pogoda nie zachęcała dziś, śnieg stopniał, zimno i mokro, ale wytoczyłam się do ogrodu, ogarnęłam kopce róż, M mi woził kompost dzięki czemu uwinęłam się w dwie godziny, podsypałam też budlejom i pięknotce, a skoro mogłam się jeszcze schylać i prostować, to związałam 50 krzewów ogrodówek.... tak na wszelki wypadek, jakby mi odbiło i chciałabym je jednak okrywać, obcinałam nożyczkami dyndające liście... zostało do związania jakieś 40.... ale to już małe ciputki, powinny im wystarczyć stroisze z choiny.... Przed następnym weekendem przyjdą krokusy, poupycham w trawnik i mogę czekać wiosny. Urobiłam się, ale strasznie mi brakowało takiego ogrodowego przetyrania, od razu lepiej w głowie. W kręgosłupie niekoniecznie.... dobija mnie ta ciemnota o świcie, z pracy wracam jak już też ciemno.
Ktoś się zaczął dobierać do murarek, poprzenosiłam ule pod dach, muszę zabezpieczyć przed gryzoniami.
I odkryłam, że mój ulubiony terminator ciemiernik już wybija pąki. Ciekawe czy przetrwa do wiosny z kwiatami jak zeszłego roku.

Bo jemiołuszki przylatują zawsze jak jest syf pogoda, żeby im nie zrobić dobrych zdjęć! Ja raz je fociłam i był arcy mordor! Dołóż do tematycznego wątku, please!


PS. Jeszcze TU poproszę

Asiu - ty się narobilaś a ja wyszłam tylko na obchód ogrodu i tak się wyłożyłam,ze jestem cała poobijana- na stare lata człowiek niezdarny się robi

Miłeczko widzę, żeś już sama przekleiła zdjęcia:) dziękuję! Bo ja zanim kompa odpalę, to trochę minie.... W niedzielę znowu kilka siedziało na brzozie, ale jak poszłam po aparat, to już ich nie było. Jakieś drobiazgi stadnie siedzą wysoko w thuji, pogoda jednak obrzydliwa i nie widzę, a po głosach nie jestem w stanie rozpoznać. Może to zniczek... Generalnie marzy mi się tej zimy upolować raniuszki, bywały przelotami za płotem w ogrodzie, może się uda:)

Żanetka pogoda w poprzedni weekend była niebezpieczna, szczególnie w kaloszach, mam nadzieję, że już nic nie boli.

Mnie dopadła zaraza, w pokoju jedna po drugiej odpadała, dotrwałam do piątku i wychorowałam się w weekend.... przynajmniej w teorii, bo w praktyce wypluwam płuca nadal, średnio od września.... trzeci antybiotyk i zwyczajowo osłuchowo czysto, nikt nic nie widzi, a pacjent wymyśla...
Jak więc w sobotę mi odpuściła gorączka, to poszłam wysadzić krokusy , mam nadzieję, że było warto... i jak nie na tą wiosnę, to w następną będzie na co popatrzeć.
A w niedzielę, chociaż zupełnie jak Nela zarzekałam, że ogrodówek nie osłaniam.... tak spędziłam ze dwie godziny na opatulaniu. Co prawda tylko te w przedogródku i kilka najmilszych sercu na tyłach, gdyby nie fakt, że wielki karton agro zeżarły myszowate, to osłoniłabym wszystkie.... twarda jestem jak żelek.... będzie porównanie kwitnień... chociaż zależy jaka ta zima nas czeka... a potem jakie przedwiośnie i zimna zocha....
Poczyniłam też już wstępne zakupy nasion, głównie warzywa, przyplątał się kupon na alledrogo i trzeba było spożytkować jakoś....

Sezon 2022 mogę więc w końcu chyba uznać za zamknięty

Pozostaje cierpliwie czekać na takie widoki....

Ja niczego nie robiłam! Pewnie inny mod to uczynił, ale przeniósł post, a ja chciałam, by było i tu, i tu.
Tak tak! Jak odpuści gorączka, to od razu hyc do ogródka
Cudowne zdjęcie krokusów, one takie fotogeniczne!!! Oj już nie mogę doczekać się tych łanów w Słońsku na ugorach...

Masz tyle ogrodówek
Ja mam tylko kilka,. wszystkie maluchy i okryłam tylko 4.
Pewnie resztę po tych mrozach szlag trafił

Dzień dobry w 2023

W piernikach stosunkowo ciepło, mokro i buro, Co wcale nie jest fajne ani dla ogrodu, ani dla mnie, pyli już leszczyna i chyba olchy, więc sezon alergiczny w pełni...
Planów ogrodowych jeszcze brak. Przechadzając się dziś po ogrodzie raczej mnie przytłaczała mnie myśl o czekającej robocie, która się gromadzi na wiosnę. a potem już powinno być z górki, zdecydowanie będę kibicować azaliom, pierwszy raz w moim ogrodzie zapączkowały na bogato.

Gosiu ogrodówek jest dużo, bo ilekroć coś ułamię, wtykam w ziemię i rośnie.... jak dołożysz do tego syndrom ratowania biednych roślin z marketu, zbiera się taka górka... jeszcze rok temu większość była w donicach, ale zimą opuchlaki przetrzebiały mi korzenie, a i bieganie z donicami w takiej ilości było problemem. Nie mówiąc już o ratowaniu latem po urlopie.... Wszystkie wcisnęłam w ziemię, powiem Ci, że te nie okryte wygwizdki wyglądają dużo lepiej, niż zabezpieczone przed mrozem stare wygi... Mam też plan, chociaż to zależy od pogody, że jeśli będzie łaskawe przedwiośnie i nie przegwizda za mocno w zimną zośkę, co nie zakwitnie, to wyleci. Nie wiem czy wystarczy mi samozaparcia, ale zmęczona jestem. Ma zostać to co chce rosnąć, chce kwitnąć i nie wydziwia. Europy zupełnie nie sprawiają problemów, więc choćby miały zostać tylko one, to tak będzie.

Brydziu szczęśliwego..!!

Widzę, że postanowienia noworoczne zapadają dość stanowczo zabrzmiało o tych niesfornych..
Będę kibicować i wspierać

Choć jak zwykle mi żal...

Nelu zawsze te niesforne mogę podrzucić do Ciebie Mam tyle perełek, a nie widziałam kwitnień od czasu zakupu. Pewnie gdzieś w zachodniopomorskim nie byłoby tego problemu, a u mnie jak przetrwają przedwiośnie, to je latem zasuszy na amen.... Mam nadzieję, że pas pod płotem w sadzie poradzi sobie dobrze, a reszta... cóż - przetrwają najsilniejsi;)

Brydziasia napisał:
O widzę że nie jestem odosobniona w podejściu do ogrodowania, to bardzo pocieszające życzę jednak by większość chciała

Wiesiu podejście idealne, ale się obawiam, że z biegiem lat zostanie słoneczniczek szorstki z podagrycznikiem

W końcu dzień ze słońcem, co prawda potem ma wiać, lać i urywać głowy, ale chwilowo jest pięknie. Sikorki śpiewają iście wiosennie, cebulowe na wierzchu, wszystko od nadmiaru deszczu nadgniwa, łącznie z opatulonymi hortensjami.... Mam nadzieję, że jak zima wróci, to śnieg okryje te najwyrywniejsze chociaż trochę.

Ruszyl oczar, miała to być Jelena... no ale.... no nie wyszło... (ale i tak piszczałam jak dzieciak z radości ) boskie ma zawijasy przed rozwinięciem, jak pastorały u paproci... zdjęcie chwilowo z telefonu




Myślałam, że żaden szał mnie już nie dopadnie, ale dopadł.... kliknęło mi się troszkę nasion.... także plan 'w tym roku tylko warzywa i liliowce' poszedł z dymem będę próbować znowu z rodohitonem, floksami i głowaczkiem.

Lecę wystawić ryjek do słońca, póki jeszcze jest

Oj dziś można było ryjek do słonka wystawić!
Na oczarach się nie znam, ale Twój, choć rozczarowanie, jest uroczy.
Nasion w koszykach miałam sporo, ale chyba mi się coś odświeżyło i koszyk zniknął. Chyba dobrze...

Dziś już beznadziejnie siąpi, wieje, szaro i migrena z przytupem.... nie pozostaje więc nic innego, niż zrzucić zdjęcia i zmęczyć oko lekturą ogrodniczą....















Miłko no nie dobrze, chociaż z drugiej strony nie będziesz miała myśli w stylu "jak powiedzieć M, że musi odkupić działkę sąsiada by posadzić te wszystkie wysiewy "
Ja liczę na to, że z zakupionych nasion wzejdzie 1/3, u siebie posadzę też 1/3 a resztę upchnę sąsiadom
Marzy mi się łan chabrów... w ramach eksperymentu będę siała między truskawkami....

Hosty za mną chodzą, mam do zagospodarowania w przedogródku trudny kawałek pod świerkami, rośnie tam kilka rododendronów i trawnik... o ile rododendrony dają radę, tak trawnik już nie... ale z drugiej strony rośnie też modrzew, z którego igły jesienią lecą. Najchętniej zdjęłabym te szczątki trawy, wysypała ściółką i wsadziła 'coś'..... ale kora/kamień+żółte igły = nie zdzierżę, warunki świetlne hosty miałyby idealne, ale za sucho... a z drugiej strony mam łan host pod starym orzechem, nigdy nie podlewam i jednak dają radę... ale to te najzwyklejsze.... tak czy inaczej, coś bym zmieniła, tylko mnie pogoda blokuje

Joasiu -fajnie masz już ciemierniki .....moje dopiero pąki z ziemi wystawiają- bardzo je lubię bo jest powód ,żeby wyjść na ogród ,pogoda i mnie dobija ,ale co zrobić .Nasiona liliowców siedzą w perlicie ale jeszcze nie kiełkują ,z kwiatów wysiewać będę tylko szałwię błyszczącą no i może aksamitki bo na nic więcej miejsca w ogrodzie nie znajdę, ale to jeszcze trochę

Nadrobiłam, kupiłam kilka paczek w sklepie stacjonarnym

Dopóki nie przyjdzie wiosna, to ja mogę trzema zdjęciami na krzyż uprzykrzać Wam życie i niezmiennie będą to te same obiekty
Zachwycona jestem oczarem, drugi - choć rośnie obok, jeszcze się w bloki startowe tak mocno nie zebrał, ale może sąsiedztwo orzecha go powstrzymuje... szkoda, że nie jest Jeleną, ale i tak ten mały wypierdek daje mi ogrom radości.
Część ciemierników śpi, część raczy wychodzić.... a z części nic nie będzie... jeden z zymonowych się w ogóle nie rusza, fakt, że wyrwałam mu liść przy grabieniu... ale żeby zaraz wziąść i paść... świntuch... a moim Leroyu nie ma ciemierników i prawdopodobnie nie będzie... a pfffff...
ostatnie 3 dni na drobne chwile wychodzi słońce.... o gaju szumiący jak cudnie od razu się robi!
Posiałam rodochitona, skiełkował na wacie, ale nie wiem czy nie zamordowałam dziada, przenosząc do ziemi... muszę mu jeszcze dać ze 4 dni na ogarnięcie... przydałoby się też ruszyć z papryką, liliowcami... tylko koty mnie powstrzymują, pomidory znowu będę musiała wysiewać w akrawium
wczoraj strasznie wiało, lało i nie wiem co jeszcze, bałam się czy nie zdmuchnęło tunelu... na szczęście strat nie ma.
W niedzielę zaczęłam dłubać murarki z rurek, nawet nie jestem w połowie, piękny przyrost w sztukach, rurki prawie w 100% zaklejone. Akurat w szarugowe weekendy powinnam się uwinąć. I ze dwa spacery po trzcinę jeszcze zaliczyć.

Dłubiesz murarki? Tytan pracy z Ciebie! Ja raz w życiu, tak z 14 lat temu to usiłowałam robić i ... w połowie zrezygnowałam, bo stwierdziłam, że dadzą radę beze mnie. Dokładam im czasami trzcinek świeżych tylko.

Oooo, a co robisz z tymi wydłubanymi? Ja cały czas myślałam że one są samodzielne , a domki mam drewniane z nawierconymi otworkami i pewnie by je unicestwiła gdybym zaczęła dłubać . W ogrodzie u mnie też niewiele się dzieje a pogoda tak obrzydliwa że nosa nie wystawiam zwłaszcza że zasmarkany jest