Gosiu zwierzyna dobrze jedynie w teorii, kocur Popo mimo młodego wieku już ma problem ze struwitami, nic wcześniej nie wskazywało na chorobę, ot jednego dnia wrócił i już wyjść z kuwety nie mógł, usg, kroplówki, antybiotyki, w końcu udało się pobrać mocz i wyszło szydło z worka. Dożywotnia dieta i kontrola. Co wychodzi średnio, bo on woli się byle czym u sąsiadów raczyć, niż specjalistyczną karmę żreć....
Z Ulfem grubszy temat, od września się bujaliśmy z wymiotami, tydzień spokoju i nawrót, wszystkie możliwe badania zrobione, żołądek na usg świecił się jak choinka, padło więc podejrzenie na przyklejony worek foliowy, do wyboru albo zwiad i badanie endoskopowe, albo od razu pod nóż... wybraliśmy nóż, worka nie znaleźliśmy, za to stan zapalny błon żołądka, który powinien zareagować na wszystkie wcześniej podawane leki, ale nie zareagował.... 'wietrzenie flaków' okazało się skuteczne, bo wymioty już nie wróciły, tylko że rana nie chciała się goić... zmieniliśmy antybiotyk i pies dostał wstrząsu, sierść i skóra na zadku zaczęła schodzić płatami... a my w patowej sytuacji, bo doustnych leków brać nie mógł, rana nadal się sączyła, zastrzyków nie było jak podawać, żyły na łapach też już nie dawały opcji wkłucia... część skóry trzeba było wyciąć, bo groziło martwicą i sepsą.... eksperymentalne gotowanie i wydzielanie kilku porcji dziennie z nadzieją, że go nie uczuli, bo większości jeść nie może, plus zastrzyki trochę ryzykowne w szyję, ozonowanie ran, .... codzienne pranie i sprzątanie kocy, posłań, ścian - bo grzbiet niemiłosiernie swędział... no w ciemnej, wielkiej D byliśmy.... a Ulf w tym wszystkim obrzydliwie posłuszny, ryczałam oczyszczając mu grzbiet, a on końcówką ogona machał jak głupi,.... dziś zostały już tylko blizny, czy zarosną - trudno powiedzieć, ot ma wzór punishera na zadzie, ludzie uciekają na spacerach i nerwowo odciągają swoje zwierzaki... żołądkowo nadal krucho, jest już co prawda na swojej karmie, ale bez osłonowych - ani rusz....
Pisma obrazkowego brak, jak już mi się wydawało, że grabie mogę schować, to modrzewie zrzuciły igły, a ja ciągle walczę o trawę pod modrzewiami
Róże udało się okopcować wstępnie obornikiem, budleje dziś zabezpieczone też kopcem, część węży schowanych, woda z mausera spuszczona.... tylko hortensje ogrodowe do otulenia zostaną, jak już zacznie regularnie mrozić.
Rododendrony marnieją, wyglądają jak przemrożone, część liści ma ewidentnie jaśniejszy kolor, na przesadzanie za późno, nie mam pomysłu, co z nimi zrobić.
Znowu przesadzałam doniczkowe hortensje, opuchlaki zniechęcone mospilanem i wrotyczem przenoszą się z jednego konta w drugi, tydzień temu robiłam oprysk na bukszpany, chociaż temperatura już 'nie bardzo', to gąsienice żarły ochoczo.... poważnie myślę, by wyciąć wszystkie.
Marzę o wiośnie.... bez szkodników, przymrozków i covidów....