Edytko , też tak miałam z klonem pospolitym . Miałam wrażenie ,że kot pazurami podrapał . Coś tam lekko zasmarowałam funabenem , a chyba późną wiosną lub latem rok temu zobaczyłam ,że kora odeszła na dużej połaci pnia . Wszystko porządnie wycięłam , wyczyściłam , oderwałam aż do miejsc gdzie już nie chciało odchodzić i pewnie zrobiło się to bardziej wiosną , jak słońce przygrzało a w nocy był przymrozek . Potem szczoteczką naniosłam i mocno wtarłam Proplant ,ale zrobiony na oko i na pewno w większym stężeniu , możliwe ,że jeszcze jakiś inny preparat , a na to funaben . Dodam ,że wycięłam klona palmowego , który też miał to cholerstwo ,a w telewizji słyszałam ,że choroba idzie od korzeni i potrafi się rozprzestrzeniać , na inne drzewka . Teraz tak wygląda pień tego klona , a funaben był naniesiony jesienią drugi raz i jak widać jest dobrze
Elu na porosty , te szare najlepsze jest wapno , wiele drzew tak oczyściłam,ale nie działa na żółte porosty . Mój klon jesionolistny flamingo jest stary i tam , gdzie sięgnęłam , nawet do opryskiwacza robiłam , trochę rzadsze wapno , to tam porostów tych szarych nie ma ,żółte są ,ale niewiele . Wcześniej , jak nie znałam tej metody to mechanicznie , mocnym strumieniem wody oczyszczałam pień cyprysika , tego klona czy wierzby . nawet z cyprysika nożykiem ściągałam razem z korą , która właściwie sama płatami schodziła i do tej pory już nie powróciło . Azalia pontyjska też wapnem była wysmarowana i oczywiście pomogło i na razie już któryś rok i mam spokój .
Oczywiście , jest to od południowej strony , gdzie pień się wiosną bardziej nagrzewa
Beata