W zeszłym roku dochowałam się całkiem ładnego już potomstwa
Woodwardii orientalis.
Nawet przesadziłam je do małych doniczek. Postanowiłam, że będę je hartować i w zimie trzymałam w kartonowym pudle obłożonym styropianem. Nie był to jednak dobry pomysł, choć podczas największych mrozów pudełko schowałam do pomieszczenia, gdzie temperatura była lekko na plusie.
Z ponad 20 doniczek, na dzień dzisiejszy zostały mi tylko dwie rośliny. Jedna poszła do gruntu, a drugą na zimę zabiorę do 'domu'.
Roślina mateczna zimowała w gruncie, solidnie okryta jedliną i styrodurem. Całkiem dobrze przetrwała zimę, ale uszkodziły ją wiosenne przymrozki.
Przetrwały dwa serca, które są nieco oddalone od siebie. Wygląda to tak, jakby rosły dwie rośliny obok siebie.
Na jednym liściu pojawiły się rozmnóżki, więc zaczęłam zabawę od nowa
z tym, że tym razem nie odcięłam liścia, przynajmniej dopóki
nie będzie przymrozków.