Winobluszcz, choć jest troszkę pracy z okiełznaniem jego witalności
, jest moim ukochanym pnączem. Obsadziłam nim płoty, pergole a nawet rośnie przy trzech ścianach domu. Nie wszyscy go lubią, bo nie tylko owija się wokół podpór, ale przywiera 'mackami' do tynków, niszcząc je nieco. Mi to nie przeszkadza, cos za coś. Uroda winobluszczu pięciolistkowego, wynagradza te minusy. Jest także nieco uciążliwy podczas kwitnienia - szczególnie dla osób uczulonych na pszczele użądlenia. Gdy pokrywa się mnóstwem niepozornych, malutkich kwiatuszków, wokół rozchodzi się jedno wielkie, ogłuszające brzęczenie.
.Potem cała ziemia wokół pokryta jest mnóstwem zielonych drobinek, które można zamiatać, zamiatać i zamiatać... Zarasta rynny kilkunastometrowymi, niemal bezlistnymi łodygami i przynajmniej raz w roku trzeba włazić na wysoką drabinę i wywlec z nich te gołe łodygi. Mam zdjęcia z ubiegłego roku z czyszczenia rynien, jesli uda mi się je znaleźć, wkleję przy okazji.
Jesienią za to .... jesienią, to cudko! Zmienia się w kolorową ptasią stołówkę ( też nie wszyscy lubią, bo ptaki sieją guanem, gdzie siądą
) . Uwalane są parapety i wszystko wokół.
... Za co więc go tak lubię????
Widok czerwieniejących winobluszczowych listków i granatowych jagód, to dla mnie clou jesieni, zwłaszcza w słoneczne dni. Lubię go fotografować a przy tym wyszukiwać ciekawie wybarwione liście. Czerwienieją bowiem tam, gdzie dochodzą promienie słoneczne. Jeśli połowa liścia jest w słońcu a druga schowana pod innym liściem, mamy czerwono-zielony, jakby podkolorowany w photoszopie obrazek.
kilka zdjęć z ubiegłego roku, kiedy jesień była pogodna i ciepła - 22.10.2016
Takie róznokolorowe lampiony wiszą nad wejściem do domu.