Urodziłam się nad morzem i spędziłam w Trójmieście wiele lat, jednak kocham góry, już sam fakt, że siedzę gdzieś w dolinie, a wokół mnie są pagórki, sprawia, że jestem bardziej zadowolona z życia.
Miasteczko Schwangau położone jest u podnóża Alp i widoki wokół są cudnej urody. Można podziwiać piękne Alpy Bawarskie, jeziora, cudną roślinność porastającą okolicę i piękne bardzo klimatyczne budynki mieszkalne czy hoteliki dla turystów. Wszędzie jest spokojnie, czysto, wszystko jest ładnie zorganizowane, bez problemu można się najeść, skorzystać z toalety, kupić pamiątki czy dobre piwo jeśli ktoś jest smakoszem owego.
W Schwangau położone są dwa piękne zamki Hohenschwangau - wybudowany przez Maksymiliana II Bawarskiego na ruinach XII wiecznej twierdzy, oraz zamek Neuschwanstein - wybudowany przez syna Maksymiliana Ludwika II Wittelsbacha.
Bilety do obu zamków kupujemy w miasteczku- koszt 12-15 euro. Do Zamku Hohenschwangau wspinamy się około 10 minut po sporej ilości schodów. Do zamku króla Ludwika II idziemy pod górę asfaltem około 40 minut do 1 godziny. Można do tego zamku wjechać też bryczką, koszt 6 euro pod górę i 3 euro w dół. Każdy przejazd jest automatycznie kontrolowany i rejestrowany przez system i żaden z powozów nie ma prawa wykonać więcej kursów niż jest to przewidziane dla koników, w dodatku w bryczce jest miejsce dla około 9 osób, a nie kilkunastu jak nad nieszczęsnym Morskim Okiem. Zauważyliśmy, że powożący ma specjalny hamulec, który w drodze na dół pozwala na odciążenie koników. Generalnie jestem zdania, że jak nie jesteś w stanie gdzieś wejść to się tam nie pchaj, a z koników niech korzystają osoby schorowane lub rodzice z dziećmi. W naszej grupie była np. starsza pani w wieku 70 lat poruszająca się o lasce i wszędzie szła na swoich nogach, po drodze na zamek położony wyżej, zabrały ją służby porządkowe, w samym zaś zamku w wielkiej sali tronowej gdzie dość długo staliśmy, natychmiast pan ze straży zamkowej rozłożył jej wygodne krzesło.
W zamkach nie wolno wykonywać zdjęć co nie zmieniło faktu, że znalazły się w grupie osoby, na które straż musiała krzyczeć, całe oryginalne wyposażenie włącznie z narożnikami przejść w drzwiach, zabezpieczone jest bezbarwną płytą pleksi, niestety i to nie powstrzymuje 'inteligentów' przed próbą dotykania oryginałów, a nawet był przypadek walnięcia głową w pleksi - te same osoby co fotografowały. Po zamkach oprowadza przewodnik włączający w każdym pomieszczeniu urządzenie, które w konkretnym języku przekazuje turystom informacje.
Do zamków wpuszcza grupy strażnik, nakazuje przy tym założenie plecaków z przodu lub pozostawienie ich w specjalnym pomieszczeniu, przed okratowanym wejściem jest wyświetlacz, na którym wyświetla się informacja jaka grupa aktualnie ma się szykować do wejścia.
Widoki z zamków są cudne i warto tam pojechać choć na ten jeden dzień. Zamki bez uszczerbku przetrwały wojnę.
Zamek Neuschwanstein, droga do niego i widoki z góry.