Jeszcze się tu próbuję ogarnąć
dlatego też na razie wszystkim Wam dziękuje bardzo za odwiedziny i przemiłe, niezwykle motywujące do dalszej pracy słowa
A przechodząc do meritum - skalniak - wbrew pozorom sprawa z nim nie jest taka prosta jak się wydaje. Miało go nie być, ale wywóz 70 ton gruzu po zburzonych ścianach w remontowanym starym domu był zbyt kosztowny - sukcesywnie był wysypywany na kupki (starałam się to jakoś wyrzeźbić), całość obłożyłam zastaną na miejscu dużą, granitową kostką brukową i obsypałam ziemią, potem sadziłam rośliny. Wyglądało to mniej więcej tak:
jakiś rok później - drobne byliny się rozrosły i wyglądały ładnie
potem wymarzły macierzanki (chyba z 15 odmian)i co delikatniejsze bylinki, w ich miejsce zaczęłam sadzić miniaturowe iglaki, no i za sprawą rozchodnika się bardzo zażółciło (wtedy jeszcze mi to nie przeszkadzało)
potem usiłowałam zmienić nieco kolorystykę, przybyło iglaków i wpadłam na pomysł, aby tam posadzić okrywowe, puste róże - tu widać tylko 2, bo reszta ścięta - pomysł kompletnie nietrafiony, długie niemal 2 m pędy brzydko się wykładały... róże poszły w dobre ręce...
teraz raczej skalniak jest skarpą z niedużymi krzewami iglasto liściastymi, trochę bylin, wrzosy, wrzośce, niskie trawy... jest może bardziej zielono, ale spokojniej dla oka.