Krótki poradnik jak samodzielnie zrobić skuteczne nawadnianie ogrodu.
Podlewanie … temat rzeka. Kto nie stał z wężem ogrodowym kilka godzin ten nie zna życia
Lenistwo po raz kolejny obudziło się we mnie i postanowiłem, że ten czas mogę spędzić jednak przyjemniej bycząc się na leżaku
Wziąłem się więc do dzieła. „Firmowe” rozwiązania typu Gardena lub Hunter nie wchodziły w rachubę ze względów finansowych. Już kiedyś, lata temu, dałem swój ogród do wyceny firmie trudniącej się montowaniem tego typu instalacji i jak pokazali mi pięciocyfrową kwotę, to od razu sobie odpuściłem. A nie rosła w ogrodzie nawet połowa tego co teraz.
Zaczęło się od tego, że musiałem na obecne lato wymyślić nawadnianie tunelu i tak trafiłem na rozwiązania firmy Naandanjain (polskim dystrybutorem jest firma
Tanake). Niech to nie zabrzmi jak reklama, bo nie to jest moim celem, ale to było to, czego szukałem – elastyczność rozwiązań za niską cenę przy wysokiej jakości (świadczy o niej fakt, że korzystają z tego profesjonalni szkółkarze)
Głównym elementem tego systemu są mikrozraszacze Hadar 7110
Składa się on właściwie z trzech elementów
Górny to sam spryskiwacz, dolny to element łączący go z rurą zasilającą. No i między nimi jest oczywiście wężyk łączący, ale o nim za chwilę
Spryskiwacz taki składa się samodzielnie z kilku części
Patrząc od góry mamy wirnik (to szare), korpus (to czarne po prawej), dyszę (to zielone) i podłączenie wężyka (to czarne pod zielonym). Montuje się z tego (poprzez skręcenie) mikrozraszacze pokazane na poprzednim zdjęciu. Dwa dolne elementy służą do podpięcia zraszacza do rury zasilającej, o której za chwilę.
Pisałem o elastyczności. W przypadku takiego mikrozraszacza można bardzo dokładnie wybierać zasięg zraszania (zmieniając wirnik lub dyszę) i jego kierunek (podlewanie dookólne lub 180 stopni)
Choć zraszacz wygląda niepozornie, to podane zasięgi są jak najbardziej prawdziwe
Można więc nimi nawadniać nawet duże istniejące trawniki bez konieczności ich rozkopywania jak w przypadku zraszaczy wynurzalnych.
Te „wkładki”, to właśnie wirniki, które pokazałem na swoich zdjęciach. Najczęściej wykorzystuję średni wirnik, czyli wkładkę (F). W miejscach osłoniętych od wiatru daję większy wirnik (G) i maksymalną dyszę (brązową). Rozprysk wody, który powstaje ma taki kształt
Na mniejszych obszarach (przy płocie, przy tarasie) daję mniejszy wirnik (E) lub wkładkę 180 stopni (D). Na stronie dystrybutora można znaleźć opisy każdej z tych wkładek (wirników) wraz z kształtem rozprysku wody, jaki umożliwiają. Zasięg można także w jakimś stopniu regulować wysokością umieszczenia spryskiwacza, ale to mocno zależy od tego, czy w danym miejscu jest wietrznie, czy możemy podlewać rośliny z góry itp. Można dokupić gotowe podstawy do montowania takiego zraszacza, ale ja korzystam ze zwykłego pręta zbrojeniowego fi 5mm, który wbijam w ziemię na wymaganą wysokość. Można go kupić w każdym składzie budowlanym
Najwyższe pręty mają u mnie około 150 cm
Dodam, że koszt takiego zraszacza to ok 5 zł. Dodatkowo wirniki można w 10 sekund zamienić na wkładki zamgławiające, co szczególnie przydaje się w przypadku wiosennych przymrozków.
Na drugiej fotce pokazałem na dole dwa elementy służące do łączenia spryskiwacza z rurą zasilającą. Sam spryskiwacz łączy się z tymi elementami wężykiem 7/4 mm (typowy w systemach nawadniających, do kupienia w każdym sklepie z nawodnieniami, koszt ok 1 zł za metr), który naciąga się na końcówki. Warto przed naciąganiem zanurzyć końcówki wężyka we wrzątku (staje się bardziej elastyczny). Wężyk kupujemy z metra i przycinamy na wymaganą długość (w zależności od wysokości, na jakiej chcemy go zamontować, czyli w przybliżeniu nieco krócej, niż długość pręta, na którym go montujemy). Do jego przycinania możemy użyć zwykłych nożyczek. Montowanie do węża zasilającego wygląda tak:
BARDZO WAŻNE – otwór w wężu zasilającym robimy za pomocą specjalnego dziurkacza
Dziurkacz wbijamy w rurę zasilającą do oporu i później na wcisk mocujemy końcówkę zraszacza. Trzyma się tak, że trudno to wyrwać. Koszt dziurkacza: ok 15 zł
Rura zasilająca.
To najdroższa część naszego systemu. Kupuje się ją w rolkach 25/50/100/150/200 m i warto dobrze przemyśleć ile będzie jej nam potrzebne, bo oczywiście im więcej bierzemy tym cena za metr mniejsza, ale bez sensu kupować za dużo
Sądzę, że na planie ogrodu można, znając zasięgi zraszaczy (patrz tabelka), wyrysować sobie którędy będą przebiegać takie linie. Koszt: 2-3 zł za metr. Koniecznie kupujemy czarną rurę do nawadniania (nie niebieską do wody pitnej).
Przebieg linii zasilającej można właściwie dowolnie kształtować. Zależy to mocno od kształtu rabat, wielkości roślin, ciśnienia wody w instalacji itd. Można stosować różnego typu rozgałęźniki (koszt trójnika ok 8 zł). Kolanek nie warto stosować, bo rura zasilająca daje się dobrze formować. Wszelkie kształtki do kupienia za parę złotych w każdym składzie lub markecie budowlanym.
Koniec rury zasilającej zasklepiamy korkiem
Koszt korka ok 5 zł
Jak już wiemy którędy będzie przebiegać nasza rura zasilająca, to możemy zacząć ją rozkładać. Konieczne nam będą specjalne nożyce do cięcia rur
Stanowczo odradzam kombinowanie z cięciem za pomocą piłki lub innych nożyc. Chciałem przyoszczędzić i skończyło się przeciekami przy każdej złączce. Koszt ok 50 zł. Za tyle kupujemy spokój naszych nerwów podczas testów systemu. Rozkładanie rury to właściwie jedyny moment, w którym przyda się dodatkowa para rąk. Rura w zwoju lubi się skręcać i jest po prostu nieporęczna przy targaniu jej przez rabaty.
Co jeśli wyjdzie nam wiele zraszaczy i mamy obawę, czy ciśnienie w sieci jest do tego wystarczające? Matematyk poradzi sobie wyliczając wydatek wody z tabelki na początku, a praktyk może podzielić system na dwie (lub więcej części) za pomocą zaworów odcinających
Poziomo mamy "główną" rurę zasilającą, a pionowo odejście do jednej z sekcji.
Można oczywiście to ulepszyć stosując zawory programowalne i umieszczając takie zawory w specjalnych skrzynkach, ale wiadomo – to generuje koszty. Ja obywam się bez takich fanaberii. Koszt takiego zaworu (1”) wraz ze złączkami: ok 40 zł
U mnie przy ciśnieniu ok 3-4 atm bez problemu działa ok 30 zraszaczy z zielonymi i brązowymi dyszami.
Co, gdy nie możemy podlewać roślin z góry (np. ze względu na wrażliwe kwiaty)? Możemy zastosować podlewanie doglebowe za pomocą kroplowników indywidualnych.
Składa się on z głowicy
(Wbija się ją w wąż zasilający w ten sam sposób jak końcówkę mikrozraszacza (dziurkacz!))
i szpilki, którą wbija się w ziemię obok pnia i która dostarcza wodę bezpośrednio do korzeni.
Ilość wody, jaką chcemy dostarczyć roślinie określamy poprzez dobór głowicy (dostępne są 2, 4 i 8l/h). Jak widać w pokazanym przypadku do głowicy podłączone są dwa kroplowniki (podlewanie z dwóch stron lub dwóch roślin), ale można podłączyć też jeden lub cztery w zależności od potrzeb. Można go oczywiście złożyć samemu dobierając choćby różną długość wężyków. Montuje się je podobnie jak mikrozraszacze. Prościzna
Koszt całego kroplownika: ok 4 zł