Nie wiem czy po 2 miesiącach jest sens odpisywać na komentarze
, ale ciągle szkoda mi czasu na pisanie
, wolę przejrzeć Wasze wątki i choć nie zawsze daję znać, że bywam u Was to zapewniam, że bywam
.
Ewo,
Miłko,
Aniu,
Nelu, serduszka uwielbiam i na szczęście u mnie rosną, a nawet się sieją, choć jest ktoś kto je systematycznie niszczy
sroki ? sójki? zaczynam podejrzewać kogoś większego, bo zamocowane ochronne walce z siatki bywają podważone. Mam w planach jeszcze dwie odmiany: White Gold zachwyciła mnie u Tomka i widziana w necie Cupid, o ile pierwsza jest dostępna, to drugiej nie mogę namierzyć.
Nelu, ziemię mam słabą, zasadową, przepuszczalną, suchą, przerośniętą korzeniami świerków, sosen i tuj, ale serduszkom to chyba nie przeszkadza.
Mam też serduszkę pnącą
Dicentra macropoda albo
Dicentra formosana, miałam obie, ale nie wiem czym się różnią, bo druga powinna mieć czerwone ogonki, a nie miała. U mnie nie zimują, zbierałam nasiona, siałam, a potem zapomniałam, aż kilka lat temu znalazłam siewkę w ogrodzie i teraz zimuję ją w donicy w chłodnym wiatrołapie. Nie rośnie tak intensywnie jak pierwsze sadzonki, ale jest, dopiero zaczyna kwitnąć.
Sasanek nie wysiałam, ale zostawiłam dużo nasienników, może będą samosiejki. Najlepiej rozsiewają się na bardzo ubogim skalniaku, za rok bardziej się postaram
.
Gabrielu, leśne klimaty same się zrobiły
, trudno iść pod prąd, kiedy w ogrodzie rośnie wiele sosen i świerków, gleba naturalnie się ściółkuje, spadają szyszki, igliwie, gałązki, ale jest coraz trudniej, korzenie przerastają podwyższone rabaty, przedostają się przez ścieżki i donice w poszukiwaniu wilgoci i wiele roślin zamiast przybierać na sile zaczyna marnieć.
Wspominałam już, że zamierzamy wyciąć kilka drzew, długo do tej decyzji się przymierzałam, bo ogród całkiem straci swój klimat, dzięki drzewom nawet upały u nas zaczynają dokuczać dopiero, kiedy trwają dłużej. Trzeba będzie wiele zmienić, a na to nie byłam przygotowana, myślałam, że ogród już pozostanie taki jak jest. Moje nasadzenia donicowe trochę to ułatwi, ale nie mam jeszcze końcowej wizji.
W czerwcu mocno przycięliśmy tuje od ulicy, tzn. tuje zostały mocno przycięte tylko od strony ogrodu, od płotu tylko je wyrównaliśmy. Wyglądają teraz koszmarnie, ale liczę, że za 2-3 lata odrosną i nie trzeba będzie ich wymieniać. Zyskałam dużo przestrzeni, wcześniej miałam wrażenie, że wdzierają się przez okno do domu. Gdybyśmy sami je cięli, to pewnie aż tak radykalnie byśmy ich nie potraktowali, ale fizycznie nas wspomógł pracowity nasz kolega Leszek, któremu jestem bardzo wdzięczna i za pracę, i za pomysł na mocne cięcie.
Nie zagospodarowałam jeszcze tej przestrzeni, nie będzie to jednak trudne, bo i tak wszystko zostanie wsadzone w donicach.