takasobie dalie zaczynają mnie atakować z każdej strony i zaczynam o nich coraz częściej myśleć. Wiem że są piękne ale to wykopywanie i przechowywanie już mniej mi się podoba.
Danusia nie da się ukryć, że jesień już w progach startowych. Dzisiaj u nas pada upragniony deszcz i zdecydowanie się ochłodziło. Czekam na kolory prawdziwej, słonecznej jesieni, bo bardzo je lubię.
zanetatacz kciuki się przydały a razie jeszcze za wcześnie na wynik operacji a le maleńka radość już jest.
Nowinko ja mam dwa koty "po przejściach" i widzę różnicę w ich zachowaniu a kotką, która przyszła do nas prosto z innego domu. Mam taki sam stosunek do oprawców zwierząt, jak Ty.
Margo2
Prezesik już po operacji, miał w środę. Operacja długa, ponad 3 godz. Podobno wszystko wycięte aż do kości . Małżowina została , jak to wet powiedział, dla estetyki. Jest mocno wygolony i "pocerowany" ale to mniej ważne. Szwy zostaną usunięte a sierść odrośnie, byle kotek był zdrowy. Stres w środę był nie do opisania. Jak zawieźliśmy kotka przed 11-tą, to dopiero po 17-tej wet dzwonił, że możemy go odebrać.Możecie sobie wyobrazić, jakie myśli mi chodziły po głowie.
Później też było stresująco. Myśleliśmy, że z transporterka wyjmiemy kota trochę przymulonego a on wyskoczył jak strzała i uciekł do ogrodu. Wiedziałam gdzie się skrył ale nie pozwolił do siebie podejść. Tak siedział całą dobę a ja cały czwartek zaglądałam z daleka, czy kotek żyje i czy się rusza. Wet kazał założyć kołnierz ale to się nie udało. W czwartek wieczorem głód zwyciężył i Prezes przyszedł do michy.
Dzięki temu udało się podrzucić z mięchem pierwszy antybiotyk ale o zakropleniu ucha nadal nie było mowy. Wczoraj już miałam kotka na kolanach . Wsadził łepek pod mój łokieć i tak siedział. Skorzystałam z okazji i zakropliłam ucho. Miałam okazję zobaczyć , jak koty reagują na krzywdę jednego z nich. W czwartek Gucio chodził cały czas smutny i zerkał w stronę miejsca gdzie pod krzakiem leży Prezes a wczoraj było wielkie poruszenie jak zakraplaliśmy ucho Prezesowi. Prezes boi się zakraplania ale nie piszczał, dlatego nie wiem skąd pozostałe dwa koty się zorientowały co się dzieje i skąd nagle się znalazły koło nas. Krążyły bardzo blisko mocno zdenerwowane. Ot, cud natury.
Dzisiaj Prezesik zachowuje się normalnie, jak przystało na kota. Wet też powiedział, że rokowania są dobre , bo w miarę szybko zareagowaliśmy na guz. Teraz pozostało antybiotykowe leczenie i oby faktycznie się udało.
To trochę mokrego ogrodu. Nawet trawa odrosła