Mam w sumie pięć perukowców trzech odmian: Young Lady, Purpureus (na etykiecie określają to dokładniej jako Follis purpureis, w sumie nie wiem, czy to to samo, ale chyba tak) i Royal Purple. Na pierwszych dwóch zdjęciach „Young Lady” (jaśniejsze peruki), na kolejnych trzech „Purpureus” (z różowymi perukami).
Perukowce lubią słońce i ziemię zasadową. Dobrze jest je od czasu do czasu podsypywać wapnem albo dolomitem, ja na początku zakopywałem wokół skorupki od jajek, później staje się to trudniejsze, bo ziemia przerasta korzeniami. Odczyn gleby może mieć wpływ na kwitnienie i wytwarzanie peruk, podobnie zbyt żyzna ziemia. Paradoksalnie lepiej sobie radzą na glebie ubogiej i lekkiej, przepuszczalnej. Jeśli rosną w zbyt żyznej lub zbyt ciężkiej ziemi, może być kłopot. Podobno w przypadku Royal Purple, czyli tej najciemniejszej, jeśli chodzi o kolor liści, odmiany, dochodzą jeszcze inne czynniki (mniejsza mrozoodporność, strefa 6B, czasem wady genetyczne, znaczenie ma też to, czy sadzonka została wyhodowana z nasion czy z pędów. Z pędów są ponoć odporniejsze).
Peruki na moich Royal Purple nie są specjalnie okazałe, co widać na poniższym egzemplarzu, na wystawie wschodnio-południowej.
Inny w ogóle nie za bardzo chce rosnąć, postanowił być karłem, choć może wpływ na to ma silna konkurencja lilaków, lecz równie dobrze wada genetyczna. Po około 10 latach urósł tylko tyle, nie był właściwie przycinany, poza cięciami pielęgnacyjnymi, nie zawiązał też ani razu peruk. W tym miejscy jednak mi to odpowiada, ważne, że urozmaica kolorystycznie przestrzeń.
Trzeci stoi przy samym parkanie, fotki robię więc od strony sąsiada (od strony mojego ogrodu przesłania go „Purpureus”, którego peruki widoczne są za nim). Jego własne peruczki aż tak dobrze nie kontrastują, są rzadsze, ale są.