Majko, dziękuje za odwiedziny. Syn i Maniek to para prawdziwie nierozłączna razem stanowią przekomiczny duet.
Gosiu, witaj imienniczko
Cieszę się że znalazłaś chwilę by zajrzeć do mojego wątku. Strumyk znajduje się w północnej granicy działki. Od południa nic go nie zasłania a na północnym brzegu znajdują się budynki gospodarcze sąsiada. Miejsce jest więc bardzo słoneczne i zaciszne. Dla host będzie pewnie za słonecznie ale może irysom będzie tam dobrze. W kilku miejscach na brzegu rosną dziko irysy żółte (a przynajmniej starają się rosnąc pomiędzy kępami pokrzyw) więc i bardziej szlachetne odmiany powinny dać rade. Jak coś ci jeszcze wpadnie do głowy to pisz
Dziewczyny wywołałyście chyba sprawę obsadzenia kanaliku swoimi pytaniami. W poniedziałek na naszą działkę wkroczyła ekipa w poszukiwaniu rury odwadniającej równoległą drogę. Rury nie znaleziono, pewnie została zniszczona w trakcie robienia przyłączy lub pobliskiej budowy ale za to przekopano mi 10 metrów brzegu. Przy okazji mili panowie wyrównali trochę bieg strumyka i wyrównali brzeg.
Trochę mniej pozytywnym aspektem jest to, że odwodnienie trzeba będzie kłaść na nowo. Więc niedługo ekipa wkroczy na naszą działkę ponownie. Plusem jest to, że puszczą nowe odwodnienie w innym miejscu więc przekopią mi kolejny kawałek skarpy. Minusem to że będzie ono biegło przez miejsce które przygotowałam na nową rabatę. Ledwie dwa tygodnie wcześniej je przekopałam. A mogłam się wstrzymać, nie napracowałabym się a i tak by było skopane.
No a skoro skarpa została przekopana to szkoda tego nie wykorzystać. Głównym kryterium wyboru roślin było to aby wzmocniły brzeg. W tym miejscu skarpa ma ok 2 metrów wysokości i jest praktycznie pionowa. Jeśli zacznie się osypywać może uszkodzić podjazd do domu. Po przekopaniu internetu w poszukiwaniu szybko rosnących roślin polecanych na skarpy zdecydowaliśmy się na rosę rugosę. Nie będę ukrywać że dużym plusem była również cena sadzonek. Udało mi się kupić 50 sadzonek za 50 zł. Starczyło akurat na dwa rzędy. Mniej więcej na dwa, bo nie wszędzie udało się nam dotrzeć. Górną krawędzi obsadzałam leżąc na brzuchu na brzegu, dołem sadził M brodząc do połowy łydki w lodowatej wodzie. I nie była to najprzyjemniejsza praca, bo ziemia usiana jest szkłami, metalowymi drutami i najróżniejszymi śmieciami o które można się porządnie pociąć. Dopiero przekopanie koparką odsłoniło skalę zaśmiecenia naszej działki. Z tego jednego kawałka zebraliśmy 60l wór śmieci.
Mam nadzieję że sadzonki dadzą radę i szybko się rozrosną. Brzeg na razie obsiejemy jakimś poplonem, nie zarośnie chwastami a i nad ziemią trzeba tam trochę popracować zanim się wsadzi coś na stałe.
Ale ponieważ nie samą skarpą człowiek żyje, a trzeba wykorzystać jakoś 2h południowej drzemki syna zabrałam się za regulowanie kształtu naszego podjazdu. 2 metry mam już z głowy jeszcze tylko jakieś 30.
I mimo że jeszcze na poprzedniej stronie zarzekałam się że więcej nie kupie róż z kartonika dałam się skusić relacjom Juleczki. Tylko tym razem róże wsadziłam do doniczek. Na miejsca stałe trafią dopiero jak się przekonam co z nich wyrośnie. Na razie stoją na tarasie do domu wnoszę je tylko jak temperatura spada poniżej zera. Przez ostatnie słoneczne dni mocno podrosły.