W ubiegłą sobotę na kiermaszu ogrodniczym moją uwagę zwróciły jedynie hosty, pięknie wyeksponowane, równiutko ustawione odmianami, wszystkie w jednakowych donicach w dwóch rozmiarach i dwóch cenach. Wydaje się, że posadzone w niezłej ziemi, na pewno nie w samym torfie, wyściółkowane drobną korą. Kupiłam dwie, ale jeszcze nie przesadzałam i chyba na razie nie ma takiej potrzeby, więc nie wiem jak wyglądają korzenie. Przyznaję, że po raz pierwszy widziałam tak przygotowane hosty do sprzedaży, choć poza ogrodniczymi, to ja niewiele widziałam
, a te które oglądałam w piątek w naszym Euro Ogrodzie to po prostu masakra, choć opisane.
Pan wiele o roślinach wiedział, chętnie rozmawiał z potencjalnymi nabywcami, a każda doniczka posiadała własną labelkę nie tylko z nazwą, danymi firmy, ale i krótką informacją dotyczącą konkretnej odmiany lub, w przypadku etykietek z odmianą podpisaną ręcznie, z ogólnymi warunkami uprawy.
Usunęłam adres szkółki pozostawiając tylko nazwę Bea.
Tu już toczyła się dyskusja na ich temat, to ta szkółka, której właściciel odwiedził w ubiegłym roku nasze hościary Elę i Mirkę w poszukiwaniu materiałów do książki o hostach. Ja jednak gapa jestem
, dopiero wracając do domu skojarzyłam
.