Hi, hi, dziewczyny... leczenia kury musiałam spróbować, bo co ja bym tym ludziom powiedziała?
Kiedy w Suwałkach skończyła się zima, czyli w maju
![:lol: :lol:](/media/kunena/emoticons/grin.png)
pojechałam na środowy jarmark rolniczy i zakupiłam 10 młodych kurek: 5 czerwonych i 5 kolorowych. Większość z nich to rasa Rosa, nawet te czarne
![wink-3 wink-3](/media/kunena/emoticons/wink-3.gif)
Rasy ozdobne jakoś do mnie nie przemawiają.
Razem z M. skonstruowaliśmy tymczasowy kurnik i zaczęła się zabawa z obserwowaniem, dokarmianiem - no i czekaniem na jakieś jaja
![wink-3 wink-3](/media/kunena/emoticons/wink-3.gif)
Najpierw okazało się, że stado, jak to stado, musi ustalić hierarchię. Przywódczyniami zostały czerwone kury, a ofiarą biała
![krecigl krecigl](/media/kunena/emoticons/krecigl.gif)
Ile czasu zajęło mi kontrolowanie ich, chronienie białej, rozmowy z czerwonymi to tylko ja wiem
![2smiech 2smiech](/media/kunena/emoticons/2smiech.gif)
Chyba po tygodniu pojawiło się pierwsze jajko od czerwonej kury
![:jupi :jupi](/media/kunena/emoticons/jupi.gif)
MOJE pierwsze jajko
![:jupi :jupi](/media/kunena/emoticons/jupi.gif)
Cieszyłam się, jak dziecko
![:-) :-)](/media/kunena/emoticons/smile.png)
I tak już było co dzień.
Chyba po tygodniu, rano przed pracą, znalazłam martwą czerwoną kurę
![:placz :placz](/media/kunena/emoticons/placz.gif)
Niewiele myśląc, włożyłam ją do torby i zaniosłam do lasu, żeby chociaż lis mógł się nią pożywić. W pracy rozmawiałam tego dnia tylko o kurach. Koleżanka z kilkuletnim doświadczeniem podpowiedziała, że powodem upadku kury (tak to się fachowo nazywa) mógł być właśnie niefortunny zeskok z grzędy, który spowodował rozbicie się jajka wewnątrz niej i w efekcie infekcję. Albo inna choroba. Nie daj Boże zakaźna.
Czas pokazał, że padła jedyna nioska, bo jajek już więcej nie było, a więc teoria z pobitym jajkiem i infekcją była wysoce prawdopodobna.
Postanowiłam dokupić kurom koguta. Kiedy z nim wracałam samochodem z innej wsi do mojej, mój samochód został dość skutecznie nieprzepisowo "zatrzymany" przez jakiegoś gapę
![:ohmy: :ohmy:](/media/kunena/emoticons/shocked.png)
Wkrótce okazało się, że była to moja ostatnia wyprawa rolniczą toyotą
![:diabelek :diabelek](/media/kunena/emoticons/diabelek.gif)
Uczynny sąsiad wezwał firmę zajmującą się takimi sprawami, dostałam na czas nieokreślony zajebisty samochód zastępczy
![:lol: :lol:](/media/kunena/emoticons/grin.png)
i przez 2 tygodnie nie byłam niczyim kierowcą, zdolnym do przewiezienia wszystkiego swoim pojemnym i i tak już usyfionym samochodem
![:diabelek :diabelek](/media/kunena/emoticons/diabelek.gif)
Co za piękny czas
Ale nic nie trwa wiecznie. Limuzynę oddałam, kupiłam sobie mini vana, w którym na stojąco mogę przewieźć rower
Kury potrzebowały coraz więcej zielonego, wiec na dzień powiększałam im areał, dogradzając im cieniówką od host kilkanaście metrów. Na noc były już w metalowym, bezpiecznym ogrodzeniu. Raz zostawiłam kury na noc w tej dużej zagrodzie i rano znalazłam 3 kury martwe a koguta i chyba jeszcze jednej kury już nie było. Nie wiem, jakie zwierzę to zrobiło. I nie chcę wiedzieć...
Natychmiast przenieśliśmy kurnik w pobliże psiego kojca
Pojechałam na jarmark po nowego koguta. Wzięłam największego zamorka, jarzębatego. Kury go dziobały, przeganiały, bo był od nich mniejszy i dziwny
![:placz :placz](/media/kunena/emoticons/placz.gif)
Pomyślałam, że normalny człowiek kupiłby najpiękniejszego, zdrowego, zadziornego ptaka... no ale to nie ja
Jednak kogutek odwdzięczył mi się z całego serca
![:kocham :kocham](/media/kunena/emoticons/hearts.gif)
Po pewnym czasie nabrał ciałka, wypiękniał
Dzielnie ćwiczył pianie i wkrótce budziło mnie o 4 rano dźwięczne i piękne Ku-ku-ryy-kuuuuuuu. Potrafił tak 20 i kilka razy pod rząd.
Obudzona, marzyłam, że może to już ostatni raz, a on dalej piał
![krecigl krecigl](/media/kunena/emoticons/krecigl.gif)
Miałam wtedy jeszcze niezaizolowane ściany i dźwięk niósł się przez cegły bez przeszkód
![:lol: :lol:](/media/kunena/emoticons/grin.png)
Trwał remont, ale ja już mieszkałam w domu
![:-) :-)](/media/kunena/emoticons/smile.png)
Tapczanik czasem stał w pokoju, czasem w łazience, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia